Tytuł: Jesień cudów
Tytuł oryginału: Keeping Faith
Wydawnictwo: Prószyński i Sk-a
Liczba stron: 528
Ile razy zdarzyło nam się wykrzyknąć: „To cud!”, gdy coś pozornie niemożliwego miało miejsce? Ile razy zastanawialiśmy się, czy cuda faktycznie istnieją? Czy możliwy jest nagły powrót do zdrowia osoby śmiertelnie chorej lub w długotrwałej śpiączce? Bo przecież były takie przypadki. I jak wytłumaczyć takie wydarzenie? Czy pacjenci spotkali na swej drodze powieściową Faith?
„Są chwile, które otwierają się jak rozłupany orzech, które zmieniają nasz punkt widzenia w taki sposób, ze później już nigdy nie patrzymy na świat tak samo jak przedtem.”
Faith to siedmioletnia, wydawać by się mogło, zwykła dziewczynka. Ale coś nagle się w niej zmienia, kiedy wraz z matką Mariah przyłapuje swojego ojca na zdradzie. Mariah jest o krok od kolejnego załamania nerwowego i poważnej depresji, a Faith? Faith zaczyna rozmawiać z Bogiem. I Bogiem tym jest kobieta…
Początkowo nikt nie wierzy małej dziewczynce – psychologowie tłumaczą to jako sposób radzenia sobie z rozwodem rodziców – Faith znalazła sobie wyimaginowaną przyjaciółkę, która jest dla niej wsparciem w trudnych chwilach. Ale hipoteza ta zostaje obalona, gdy siedmioletnia dziewczynka, niepraktykująca Żydówka, zaczyna recytować fragmenty Biblii. Często po hebrajsku. A z Biblią nie miała do czynienia przez całe swoje życie. Jak teraz można wytłumaczyć jej rzekomo wymyśloną przyjaciółkę?
Wkrótce wokół Faith zaczyna robić się szum medialny. Ian Fletcher, który specjalizuje się w obalaniu rzekomych cudów i samozwańczych proroków, postanawia zdemaskować oszustwo małej dziewczynki i jej matki. Lecz przypadek Faith coraz trudniej wytłumaczyć – przecież dziewczynka wskrzesiła swoją babkę! A do tego wszystkiego jej dłonie zaczynają krwawić, co wszystkim przypomina stygmaty…
„Można w coś naprawdę mocno wierzyć - mówi Faith - a mimo to się mylić.”
Czy w takim razie Faith mówi prawdę? Czy naprawdę rozmawia z Bogiem, który objawia jej się w postaci kobiety? Co na to Kościół, czy nie potraktuje małej Żydówki jako heretyczki? A co z ojcem Faith, który dotychczas trzymał się na uboczy całej sprawy – czy on również wierzy swojej córeczce, tak jak wierzy jej Mariah?
Wielokrotnie spotykałam się z Jodi Picoult podczas lektury jej książek. Od razu przyznaję się bez bicia, że jestem jej fanką, bowiem Picoult pisze w sposób niesamowity – porusza tematy trudne, często kontrowersyjne, a do tego meandruje między psychologią, medycyną i prawem, czując się w tych tematach, jak ryba w wodzie. Ponadto Picoult pisze tak, że do końca nie wiadomo, co się wydarzy. Również i w tej powieści non stop zastanawiałam się, co ten Ian knuje. Styl Autorki rozpoznawalny jest na pierwszy rzut oka – nikt nie pisze w taki sam sposób, jak robi to Jodi Picoult.
Przechodząc jednak do recenzowanej pozycji, czyli książki o tytule „Jesień cudów” – mimo tego, że według mnie, jest to najsłabsze z dzieł Picoult, które miałam okazję przeczytać, wciąż ma w sobie tę magię, które mają poprzednie. W tym wypadku nawet więcej w niej magii, poprzez występujące w niej cuda i wątek religijny.
„Nie sądzę, byśmy mieli możliwość wyboru osoby, którą kochamy - szepcze Ian. - Po prostu ją kochamy.”
Prócz wątku religijnego i wątku czynionych przez Faith cudów, mamy również wątek miłosny oraz wątek matki. Wątek miłosny, jak to wątek miłosny, nie może być przyjemny i nieskomplikowany, bo wtedy pewnie byłby nudny. A tu mamy ciekawe zawiłości i niepewność, czy bohaterom w końcu wszystko się uda i dostaniemy wyczekiwany happy end. Jeśli chodzi o wątek matki, tutaj przedstawione mamy trudy tego „zawodu”, szczególnie jeśli chodzi o wychowanie i opiekę nad bardzo wyjątkowym dzieckiem, jakim jest Faith. Tutaj plus za wielowątkowość i wielowymiarową analizę różnych problemów – wszak w życiu również nieszczęścia chodzą parami.
Bardzo podoba mi się gra słów, na którą od początku chcę zwrócić uwagę. W powieści znajdziemy wiele takich przykładów, ale najważniejszym z nich jest sama Faith. Jej imię w języku angielskim oznacza wiarę, co już od początku zwraca nam w pewien sposób uwagę na drugie dno tej historii. Początkowo mamy wrażenie, że będzie to historia o rozwodzących się rodzicach i o problemach małej córeczki, a tutaj, gdzieś z ukrycia, wyłania nam się druga część fabuły, jaką jest tytułowa jesień cudów.
Szczerze przyznam, że nie potrafię znaleźć w tej powieści słabych stron. Nie dlatego, że jestem fanką Jodi Picoult, nie. Wszystko dlatego, że ta książka nie ma słabych stron. Pomijając to, że w moim osobistym odczuciu były lepsze pomysły na fabułę, to „Jesień cudów” i tak jest rewelacyjną książką, którą warto przeczytać. A do tego wszystkiego, zaskoczy nas zakończenie, które daje do myślenia (mnie nieco rozczarowało, ale również ogromnie zaintrygowało).
Wszystkich tych, którzy jeszcze nie mieli przyjemności zapoznać się z powieściami Picoult ogromnie zachęcam do nadrobienia strat – myślę, że warto, bo nie są to płytkie opowiastki i przyjemne czytadełka, o nie. Tutaj mamy problemy, o których często nie ma się pojęcia na co dzień (chociażby powieść „Krucha jak lód”). Z każdą kolejną powieścią uczę się czegoś nowego. Otwieram siebie i swoje oczy na otoczenie. Naprawdę warto…
Moja ocena: 8,5/10
Z pewnością przeczytam. Do tej pory czytałam jedynie "Bez mojej zgody" oraz "Dziesiąty krąg", ale postanowiłam sobie, że przeczytam więcej powieści tej autorki jak tylko wpadną w moje łapki :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dopiero jedną powieść Picoult i jestem w trakcie drugiej, ale mam ambitny plan zapoznania się ze wszystkimi :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńLubię książki autorstwa pani Picoult i po "Jesień cudów" również sięgnę przy najbliższej okazji.
OdpowiedzUsuńChociaż przyznałaś, że według Ciebie jest to Picoult najsłabsza powieść oceniłaś bardzo wysoka co szczerze mnie zachęca do jej sięgnięcia. Z innymi książkami tej zdolnej pisarki także się zapoznam.
OdpowiedzUsuńPo "Jesieni cudów" czytałam jeszcze "Dziewiętnaście minut", które wg mnie okazało się nieco słabsze, choć wiele osób bardzo poruszyło ;) Póki co przede mną jeszcze wiele jej książek :)
Usuń"Bez mojej zgody" znam i lubię, więc może i "Jesień cudów" 'łyknę':)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na mojego rozkręcającego się bloga:)
Uwielbiam Jodi Picoult i jej spojrzenie na świat. Szczególnie zachwyciła mnie książka "W karuzeli uczuć". Tej jeszcze nie zdążyłam poznać, ale na pewno niebawem to zrobię. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.pergamin.blox.pl
Zapowiada się bardzo ciekawie. Wspaniała recenzja. Zaraz lecę do Merlina i wsadzam ją-książkę, do koszyka;-)
OdpowiedzUsuńWyłącz weryfikację obrazkowa, bo strasznie przeszkadza w komentowaniu, ok?
Musi to zrobić administrator bloga, ja nie mam takiej władzy :)
UsuńAdministrator melduje, że weryfikacji już nie ma - wedle życzenia;)
UsuńPS. Świetne recenzja. Oczywiście już się bibliotece zapisałam na "Jesień cudów".:)
Pozdrawiam!
Jeszcze nigdy nie przeczytałam, żadnej powieści tej autorki, ale staram się to zmienić. Jej powieści szybko znikają z biblio tekowych półek, a ja nie mam nigdy okazji wyprzedzić innych.
OdpowiedzUsuńsłyszałam, że to najsłabsza z powieści Picoult, ale skoro polecasz, to może, może? ;)
OdpowiedzUsuńTak jak wyżej Donna ja także nie czytałam jeszcze powieści tej autorki. Ale po tylu przychylnych opiniach mam nadzieje żę to się zmieni. ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLubię, kiedy w różnych dziełach literackich dzieje się coś, co praktycznie nie ma miejsca w codziennym życiu. zapowiada się dość ciekawie. ;)
OdpowiedzUsuńPonadto zapraszam na mojego i moich kumpli bloga: www.extinctdreams.blogspot.com Mam nadzieję, że spodoba ci się tam, mimo, ze dopiero się rozkręca. ;3
PS: dodaje bloga do obserwowanych. :))
Izor ;3
Hej :) Na początek chcę powiedzieć, że bardzo mi miło, że mnie odwiedziłaś. Zapraszam jak najczęściej :) Ja dodaję Cię do linków i będę odwiedzać :)
OdpowiedzUsuń