Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uczestnik-Lena. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uczestnik-Lena. Pokaż wszystkie posty

piątek, 28 grudnia 2012

Jodi Picoult - Pół życia


Twórczość Jodi Picoult jest bliska mojemu sercu już od ładnych kilku lat. Na tamten czas nie byłam w stanie określić, czy traktuję publikacje tej autorki jako jednorazową przygodę, która przeminie wraz z nadchodzącą zimą i już nigdy się nie pojawi, a może rozwinie się z tego coś o wiele bardziej dojrzałego i świadomego. Bardzo szybko okazało się, że nie będę w stanie opędzić się od powieści tej pisarki. Złożyło się na to wiele czynników i w dalszym ciągu nie jestem w stanie określić, który z nich sprawia, że gdy tylko widzę nazwisko tej pisarki w zapowiedziach wyd. Prószyński i S-ka, to moje obietnice o niekupowaniu książek, bezpowrotnie odchodzi w zapomnienie i nic nie jestem w stanie na to poradzić. 

"Pół życia" to powieści, która opowiada swoim czytelnikom historię Luke'a Warrena - wysoko cenionego badacza wilków, który dla dobra nauki poświęcił niemalże wszystko, na czele ze swoją najbliższą rodziną. Towarzyszyły mu one już od najmłodszych lat, jednak nawet on sam nie podejrzewał, że jego relacje z tymi zwierzętami, osiągną aż tak zaawansowany poziom. Zaczęło się całkiem niewinnie od uwolnienia z niewoli cyrkowych podopiecznych, by kilka lat później pracować jako dozorca w miejscowym zoo. To właśnie w nim główny bohater rozpoczyna swoje eksperymenty nad naturą wilków i robi niemalże wszystko, aby zostać zaakceptowanym przez tamtejszą watahę. 

Od tamtego momentu mijają lata, a Luke coraz dokładniej poznaje zwyczaje jakie panują wśród tej populacji. W międzyczasie mężczyzna rozwodzi się z żoną, bierze na wychowanie córkę, a także kłóci się z synem, który pod wpływem emocji wyprowadził się na drugi koniec świata. Nieszczęśliwy wypadek głównego bohatera sprawia, że jego rodzina spotyka się w komplecie nad jego szpitalnym łóżkiem, a między Edwardem i Carą zaczyna dochodzić do serii nieprzyjemnych kłótni... Czy rodzeństwu uda się podjąć wspólną decyzję w kwestii dalszego leczenia swojego ojca? Czy wyjaśnią oni sobie nieporozumienia, które przez ostatnie lata otoczyły ich morderczą pętlą? Czy prawda na temat ostatniej woli Luke'a sprawi, że rodzeństwo raz na zawsze zerwie ze sobą kontakt?

Jodi Picoult jest niezwykle zdolną pisarką, która podchodzi do swojej pracy z ogromną precyzją i dokładnie przeanalizowanym planem działania. Sięgając po utwory tej autorki możemy być pewni, że odnajdziemy w nich wiele wartościowych informacji, które wiążą się z omawianym w całości książki problemem. Każda z nich zostaje dokładnie skonsultowana z gronem specjalistów, którzy przeglądają ją pod względem merytorycznym i gdy oni stwierdzą, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, powieść trafia do druku. Dzięki temu możemy mieć pewność, że używane w nich terminy, posiadają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości i nie musimy obawiać się przypadkowego wprowadzenia w błąd, a o to w dzisiejszych czasach naprawdę nietrudno. Tym bardziej cieszę się, że Jodi Picoult udowadnia w ten sposób swój profesjonalizm, choć wiąże się to z ogromnym wysiłkiem.

"Pół życia" to dość specyficzna powieść, która już od pierwszych stron, wywołuje w czytelnikach wiele sprzecznych emocji. Niemalże na każdym kroku poznajemy problemy, z którymi muszą się zmierzyć bohaterowie tej książki i ani przez chwilę nie wydaje się to być przyjemne. Myślę, że nie ma wśród nas osoby, która chciałaby się znaleźć na miejscu Edwarda i Cary. Decyzja o odłączenia Luke'a od aparatury, stanowiła dla nich spore wyzwanie i doskonały powód do kłótni. Każde z nich posiadało własne stanowisko w tej sprawie i kierowało się nieco odmiennymi priorytetami, które niekoniecznie były zrozumiane dla drugiej strony. Duży udział w tym wszystkim miała również ich długoletnia rozłąka, która sprawiła, że dziewczyna nabrała nieco mylnego przekonania na temat wydarzeń, które miały miejsce kilka tygodniu po wyjeździe Edwarda za granice. Relacje między tą dwójką stanowią doskonały dowód na to, że niewyjaśnione sprawy mają swoje odzwierciedlenie w przyszłości.

Siedemnastoletnia Cary przekonała się o tym na własnej skórze. Dziewczyna w jednej chwili straciła niemalże wszystkich członków swojej rodziny. Stanowili oni dla niej ogromne wsparcie, więc gdy Georgie decyduje się na ponowny ślub i rodzicielstwo, nastolatka jest niemalże pewna, że nie ma tam dla niej miejsca i całą swoją uwagę skupia na ojcu i badanych przez niego zwierzętach. Nic więc dziwnego, że broni ona swojego stanowiska w całości sprawy i jest niemalże pewna o słuszności swojego postępowania. Do tego wszystkiego dochodzi również możliwość oddania narządów do transplantacji. Decyzję na ten temat podejmowane są dwutorowo i coraz częściej podejmuje ją osoba, której życzeniem jest przekazanie nadających się do tego organów innym. W tym wypadku sprzeciwy najbliższych po śmierci dawcy nie są brane pod uwagę, jeśli jednak okazuję się, że człowiek nie zadeklarował tego w żaden możliwy sposób, to wszystko zależy od dobrej woli rodziny. Jak w takich sytuacjach powinni się zachować osoby upoważnione do podejmowania tego typu decyzji? Odpowiedź na to pytanie wydaje się być oczywista, jednak czy jest takie w rzeczywistości?

Tak jak wspomniałam na samym początku, Jodi Picoult serwuje swoim czytelnikom ogrom wrażeń i wzruszeń, które pozostają z nimi jeszcze przez długi czas po zakończeniu lektury. Co prawda na samym początku było mi dość trudno wczytać się w treść tej powieści, jednak bardzo szybko różnice te zostały zniwelowane i dalej poszło jak z płatka. Mam nieoparte wrażenie, że różni się ona od pozostałych dzieł amerykańskiej autorki i myślę, że wpływa to jedynie na jej plus. "Pół życia"chciałabym polecić osobom, które lubują się w tego typu pozycjach literackich i jednocześnie nie boją się podejmowania trudnych tematów. Jestem niemalże pewna, że nie pożałujecie czasu, który przeznaczycie na jej przeczytanie i nabierzecie jeszcze większej ochoty na obcowanie z twórczością tej pisarki. Posługuje się ona naprawdę fajnym piórek, które dodatkowo zachęca Moli Książkowych do sięgania po napisane przez nią historie.

Wyd. Prószyński i S-ka, listopad 2012
ISBN: 978-83-7839-382-5
Liczba stron: 464
Ocena: 9/10


poniedziałek, 5 listopada 2012

Nicholas Sparks - Ostatnia piosenka

Swoje spotkanie z poszczególnymi utworami Nicholasa Sparksa, zazwyczaj rozpoczynam od zaznajomienia się z ich adaptacjami. W żadnym wypadku nie jest to zamierzone, ponieważ wychodzę z założenia, że pierwsze skrzypce powinny odgrywać tu książki, jednak w praktyce zawsze wychodzi tak, a nie inaczej. Muszę przyznać, że w przypadku powieści tego autora, nie ma to większego znaczenia. Podobnie zresztą było z pozycją literacką, którą chciałabym przedstawić Wam w dzisiejszej opinii. Mam tylko nadzieję, że uda mi się w niej skupić tylko i wyłącznie na fabule ukazanej czytelnikom w książce, a nie na ekranizacji, która dość mocno się od niej różni. Co mi z tego wyjdzie? Nie mam zielonego pojęcia.

Ronnie Miller to siedemnastoletnia dziewczyna, która nie może sobie poradzić z rozstaniem swoich rodziców. Mimo, że od tego momentu minęło już wiele miesięcy, to w dalszym ciągu buntuje się i nie ma ochoty na odnowienie kontaktu z ojcem, dla którego od zawsze była niezwykle ważna. Nadchodzi dzień, w którym główna bohaterka wraz ze swoim młodszym bratem, udaje się na wakacje do człowieka, którego wolałaby już nigdy w życiu nie zobaczyć. Niemalże na każdym kroku demonstruje ojcu, że nie jest zachwycona z ponownego spotkania z nim. Niespodziewanie na jej drodze pojawia się Will, który z każdym kolejnym dniem, zaczyna ją coraz bardziej intrygować. Czy nastolatkom uda się dojść do porozumienia? Jakie tajemnice ukrywa przed wszystkimi p. Miller? Jak zakończy się ta niezwykła historia?

"Ostatnia piosenka" to utwór, który skierowany jest do nieco młodszych czytelników, a mimo to pozostaje na dość wysokim poziomie. Amerykański autor sprawił, że niejednokrotnie wzruszyłam się i z mocno zaciśniętymi kciukami, dopingowałam bohaterów, którzy znajdowali się akurat na rozstaju dróg. To zadziwiające, jak wiele emocji kryje się w tak niepozornej książce. Po obejrzeniu filmu widziałam, czego mogę się po niej spodziewać i byłam na swój sposób na to przygotowana. W praktyce okazało się jednak, że nie będzie to wcale takie łatwe i nie pozostaje mi nic inne, jak tylko się z tym pogodzić. Oczywiście zdarzały się również momenty, które doprowadzały mnie do śmiechu. Najczęściej dotyczyły one dialogów, jakie nieustannie prowadzili między sobą Steve i Jonah. Gdy ta dwójka pojawiała się na scenie, to wszystko inne przestawało się dla mnie liczyć. Wielka szkoda, że to wszystko skończyło się tak tragicznie.

Podejście autora do pisania tej powieści uważam za bardzo udane. Oczywiście zdarzają się w niej lepsze  gorsze momenty, jednak w całokształcie wygląda to naprawdę imponująco. Ojcu Ronnie gratuluję podejścia do życia i licznych poświęceń, które kosztowały go naprawdę wiele. Wielka szkoda, że na tak długo główna bohaterka utraciła z nim kontakt i musieli odbudowywać łączące ich więzi od samego początku. W między czasie jesteśmy również świadkami uczucia, które zaczyna się rodzić między główną bohaterką, a Willem. Wspólnie z nimi przeżywamy wzloty i upadki, które związane są zarówno z jego osobowościami, jak i również z osobami, które życzyły im jak najlepiej. "Ostatnia piosenka" to również historia o szeroko pojętym cierpieniu i nieustannej walce z czasem. To właśnie te dwa elementy sprawiły, że wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej...

Wydawnictwo Albatros, maj 2010
ISBN: 978-83-7659-069-1
Liczba stron: 448
Ocena: 7/10

niedziela, 4 listopada 2012

Jodi Picoult - Jesień cudów

Jakiś czas temu nabrałam ochotę na zrecenzowanie książek, które przeczytałam przed założeniem bloga. Co prawda nie było tego zbyt wiele, jednak to właśnie one sprawiły, że moja przygoda z czytaniem rozwinęła się na dobre i mogę być tu teraz z Wami. Wydaje mi się, że pozostaną one ze mną już zawsze i choć nie wszystkie z nich mnie zachwyciły, to uważam je za te pierwsze. Aż jestem ciekawa, czy pamiętam je tak dobrze, jak miało to miejsce przez kilku laty. 

"Jesień cudów" przedstawia nam historię kobiety, która wiedziecie szczęśliwe życie u boku kochającego męża i córki. Mariah nigdy by się nie spodziewała, że z dnia na dzień dowie się o zdradzie swojego partnera i będzie musiała rozpocząć wszystko od nowa. Głównej bohaterce dość trudno jest się pozbierać po wydarzeniach, które doprowadziły do rozpadu jej związku. Oliwy do ognia dolewa sytuacja, w której samotna matka zauważa dziwne zachowania swojej pociechy. Faith zaczyna bowiem prowadzić konwersacje z wyimaginowaną przyjaciółką i wykazuje tajemnicze zdolności uzdrowicielskie. Niespodziewanie na jej ciele zaczynają pojawiać się również stygmaty, które wywrócą ich życie do góry nogami, a o prywatności będą mogły tylko pomarzyć. Jak zakończą się losy Maiah i Fith? Czy Colinowi uda się pozbawić swoją byłą żonę praw do opieki nad ich córką? Jak rolę odgrywa w tym wszystkim prezenter telewizyjny, Ian Fletcher?

Przez kilka ostatnich miesięcy nie byłam pewna czuć, które pozostały we mnie po przeczytaniu tej książki. Co prawda bardzo mi się ona podobała, jednak była szczerze przerażona zachowaniami ludzi, którzy raz po raz pojawiali się w życiu głównej bohaterki. Przedmiotowe traktowanie siedmioletniego dziecka, jako własności ludu było ponad moje siły i myślałam, że nie wytrzymam kilku kolejnych stron. Ze wszelkich sił starałam się zrozumieć postępowanie ludzi, którzy tak licznie gromadzili się pod domem Mariah  i pragnęli aby jej córeczka uzdrowiła ich bliskich. Każdy z nich pragnął dostąpić błogosławieństwa z rąk Faith, jednak czy musieli oni ukazywać swoje uczucia w tak drastyczny sposób? Czy głównym bohaterkom nie wystarczyły ataki, których nieustannie doświadczały ze strony osób, które oskarżały je o głoszenie rzeczy nieprawdziwych? Dlaczego nikt nie próbował się odnaleźć w ich sytuacji? 

Powieść Jodi Picoult czytało się bardzo przyjemnie, choć już nie tak szybko, jak inne pozycje tej autorki. Stosunkowo ostrożnie podchodzę do książek, które w jakikolwiek sposób poruszają temat religii. W przypadku tej powieści nie miała ona aż takiego znaczenia, ponieważ pojawiło się w niej wiele innych problemów i to właśnie one zdominowały temat wiodący tego utworu. Bardzo się z tego powodu cieszę i mimo, że uważam "Jesień cudów" za jedną ze słabszych pozycji amerykańskiej autorki, to jestem w stu procentach pewna, że w niedalekiej przyszłości powrócę do tej historii i na nowo przeżyje wzloty i upadki jej bohaterów. Zachęcam do tego również osoby, którym przypadła do gustu twórczość Jodi Picoult. Nie polecałabym ją jednak osobom, które dopiero zaczynają przygodę z pisanymi przez nią książkami. Szkoda byłoby bowiem, gdybyście już na samym początku się do nich zniechęcili...

Wyd. Prószyński i S-ka, czerwiec 2007
ISBN: 978-83-7469-523-7
Liczba stron 424
Ocena: 6/10 

niedziela, 21 października 2012

Nicholas Sparks - List w butelce

Zastój czytelniczy sprawił, że coraz częściej zaczęłam sięgać po filmy, które już od dłuższego czasu zgromadziłam na swoim komputerze. Takim właśnie sposobem trafiłam na ekranizację książki pt.: "List w butelce", której autorem jest amerykański pisarz Nicholas Sparks. Muszę przyznać, że nie od razu przekonałam się do opowieści, która została mi zaproponowana przez twórców filmowych. Byłam święcie przekonana, iż będę miała do czynienia z dość przeciętną historią, która została odegrana przez grupkę aktorów, którzy nie mają zielonego pojęcia o swojej profesji. 

Na całe szczęście, rzeczywistość okazała się zupełnie inna i z wielką przyjemnością, zabrałam się za poznawanie losów Theresy i Garretta. Nic więc dziwnego, że po kilkukrotnym obejrzeniu tego filmu, nabrałam ogromną ochotę na osobiste obcowanie z książką, na podstawie której powstała moje aktualna obsesja.

Theresa Osborne to trzydziestosześcioletnia kobieta, która po rozstaniu z mężem, samotnie wychowuje nastoletniego syna. Wydarzenia z przeszłości nie pozwalają jej na ponowne ułożenie sobie życia i w związku z tym, postanawia skupić się wychowywaniu dziecka i na wymarzonej pracy. Podczas wakacji spędzonych nad zatoką Cape Cod, bohaterka natrafia na butelkę, która po wielomiesięcznej tułaczce na morzu, pojawiła się na tamtejszej plaży. Niespodziewanie odnajduje w niej list, który przyczynia się do rozwoju wydarzeń, o których Theresa nie śmiała nawet śnić. Jak dalej potoczą się losy błyskotliwej dziennikarki? Czy uda jej się odnaleźć mężczyznę, który tak bardzo ją zaintrygował? Jakim człowiekiem okaże się Garrett?

"List w butelce" to powieść, która wywarła we mnie dość pozytywne uczucia. Bardzo szybko okazało się, że znacznie się ona różni od swojej ekranizacji, jednak nie miałam większego problemu by odnaleźć się w świecie przedstawionym mi przez Nicholasa Sparksa. W żaden sposób nie przeszkadzały mi rozbieżności, z którymi przyszło mi obcować, a muszę przyznać, że zdarza mi się to stosunkowo rzadko. Bohaterowie stworzeni przez amerykańskiego autorka być może i byli nieco wyidealizowani, jednak czy nie tak to wygląda w większości utworów romantycznych? Amerykański pisarz stworzył niezwykłą historię, która oparta została na cierpieniu osób, które odnalazły szczęście u boku ludzi, którzy posiadają podobny bagaż doświadczeń. Wielu czytelnikom wydaje się nieprawdopodobne, że poznana w tej książce historia mogłaby mieć rację bytu w otaczającej nas rzeczywistości. Nikt jednak nie spojrzy na to z nieco innej perspektywy... Czy w naszym życiu nie przytrafiają nam się sytuacje, które dotychczas uważaliśmy za równie niespotykane?

Zdaję sobie sprawę, że w mojej dzisiejszej opinii brakuje ładu i składu, ale do tej pory nie mogę się otrząsnąć po sporej dawce emocji, których dane mi było doświadczyć podczas lektury tego utworu. Co prawda jestem na samym początku poznawania twórczości Nicholasa Sparksa, jednak już teraz uważam, że posiada on spory potencjał i nie bez powodu jego książki są aż tak lubiane.  Być może nie nadają się one do czytania dla miłośników bardziej ambitnej literatury, a także mężczyzn, ale z całą pewnością stanowią doskonałą odskocznię od otaczającej nas rzeczywistości. 

Wydawnictwo Albatros, luty 2008
ISBN: 9788373596344
Liczba stron: 328
Ocena: 7/10 




Jodi Picoult - Świadectwo prawdy

Pisałam o tej książce już wiele miesięcy temu. Było to na początku mojej blogowej kariery, gdy opinie na temat przeczytanych utworów nie były dłuższe, niż 3-4 sklecone po chińsku zdania. Gdy patrze na nią z perspektywy czasu, to jestem niemalże pewna, że teraz nigdy bym już czegoś takiego nie opublikowała. Zdaje sobie sprawę z tego, że i nie teraz nie wszystko jest idealnie i mogłabym poprawić jeszcze wiele rzeczy, jednak najważniejsze jest to, aby robić to co się lubi. Cała reszta przyjdzie z czasem.

"Świadectwo prawdy" opowiada swoim czytelnikom historię Ellie Hathaway - czterdziestoletniej pani adwokat, która znalazła się przed największym wyzwaniem swojego życia. Nie mając innego wyjścia, postanawia wziąć sprawę osiemnastoletniej Katie Fischer, która jest podejrzana o zabójstwo niemowlęcia, którego na domiar złego była matką, a bynajmniej tak sądzi wymiar sprawiedliwości i osoby odpowiedzialne za zbieranie dowodów przeciwko niej. Tymczasem dziewczyna do niczego się przyznaje, a z biegiem czasu zaczyna się gubić we własnych zeznaniach. Zadanie przed którym stanęła mecenas Hathaway, nie należy do najłatwiejszych. Nie chodzi tu tylko o kwestie związane z prawem obowiązującym w zamieszkałym przez Katie stanie. W tym momencie liczy się również fakt, że oskarżona przynależy do społeczności Amiszów, która nie należy do najłagodniejszych, jeśli chodzi o stosunki z ludźmi z zewnątrz. Podobnie jest zresztą z przekonaniami, jakie panują wśród ludzi, którzy urodzili się w tego typu rodzinach. Czy Ellie uda się więc pomóc swojej klientce? Czy to ona dopuściła się czynu karalnego, a może sprawdzą zabójstwa był ktoś zupełnie inny? Jak zakończy się ta zaskakująca opowieść?

Muszę przyznać, że jest to moja ulubiona książka amerykańskiej autorki i chyba już nigdy się to nie zmieni. Nie oznacza to jednak, że Jodi Picoult nie posiada równie wybitnych dzieł. Moim zdaniem jest ich naprawdę wiele, a "Świadectwo prawdy" podbiło moje serce z kilku powodów. Szczerze mówiąc jest to jeden z pierwszych utworów tej pisarki, z którym dane mi się było zapoznać i który utwierdził mnie w przekonaniu, że inwestycja w jej twórczość, zaowocuje w przyszłości. Od zawsze jestem miłośniczką poznawania nowych kultur. Nigdy wcześniej nie spotkałam jednak społeczności, która byłaby ze sobą zżyta aż tak bardzo i potrafiłaby się obejść bez wielu udogodnień. Wielu z nas (zwłaszcza tych zamieszkujących miasto), nigdy nie dałaby sobie rady będąc na ich miejscu. Podejrzewam nawet, że nie wyraziłaby chęci na to, aby spędzić chociażby tydzień w wiosce Amiszów. Podobnie zresztą byłoby także w drugą stronę, choć zdarzają się również przypadki, że Amisze pragną żyć nieco inaczej, niż tak jak było im to wpajane od wczesnego dzieciństwa. 

Niektórzy czytelnicy uważają "Świadectwo prawdy" za monotonną i zarazem bezsensowną książkę, która obraża oczernia, opisywaną w niej społeczność. Osobiście nie odniosłam takiego wrażenia, a wręcz przeciwnie. Jodi Picoult po raz kolejny wykazała się znajomością tematu i dzięki temu, całość tego utworu jest jak najbardziej rzetelna. Niemalże na każdej stronie dowiadujemy się czegoś więcej o ludziach, którzy żyją w zupełnie innej kulturze, a także posiadają odrębny system wartości. Dlatego właśnie uważam, że powinniśmy być otwarci na tego typu pozycje literackie. To właśnie one sprawiają, że stajemy się otwarci na szeroko pojętą odmienność, której w dzisiejszym świecie nie brakuje. Jeśli zaś chodzi o samą zagadkę kryminalną, to muszę przyznać, że stała ona na naprawdę wysokim poziomie. Amerykańska autorka w sposób idealny stopniowała emocje, których tak szybko się nie zapomina. Mam nadzieję, że również i na Was wywrze ona podobne wrażenie.

Wyd. Prószyński i S-ka, czerwiec 2006

ISBN: 978-83-7648-212-5
Liczba stron: 439
Ocena: 9/10 

niedziela, 30 września 2012

Jodi Picoult - W naszym domu

Uwielbiam sięgać po książki, które opowiadają swoją czytelnikom historie osób niepełnosprawnych. To właśnie one sprawiają, że pogłębiam swoją wiedzę o zagadnienia, które do tej pory stanowiły dla mnie sporą tajemnicę. Po raz kolejny przekonałam się, że dużo przyjemniej jest czytać o jakichś schorzeniach, gdy przedstawione są one w formie historii, która niesie za sobą głębokie przesłanie, niż mając przed sobą podręcznik akademicki. Dzięki temu dane nam jest wczuć się w sytuacje osób, którym niejednokrotnie jest bardzo ciężko, a mimo to, nie poddają się i walczą o lepsze jutro.

"W naszym domu" opowiada swoim czytelnikom historię osiemnastoletniego Jacoba, który od najmłodszych lat cierpi na zespół Aspergera. Wysokofuncjonująca forma autyzmu sprawia, że nastolatek ma poważny problem w kontaktach z innymi ludźmi i nawet najmniejsze odstępstwo od wcześniej zaplanowanych zajęć, potrafi wyprowadzić go z równowagi na długi czas. Niemniej jednak jest on również człowiekiem, który ma ogromną wiedzę na temat szeroko pojętej kryminalistyki. Dzięki swoim zainteresowaniom i policyjnemu radiu, Jacob jest w stanie znaleźć się na miejscu przestępstwa na równi ze stróżami prawa. Czy zdobyte przez lata wiadomości, obrócą się przeciwko niemu? Jaką rolę odegrała w tym wszystkim Jess Ogilvy?

Zapoznanie się z tym utworem, miałam w swoich czytelniczych planach już od jakiegoś czasu. W chwili obecnej nie żałuję, że z lekturą tej książki poczekałam do momentu rozpoczęcia praktyk w szkole integracyjnej. To właśnie one sprawiły, że podeszłam do tej pozycji literackiej z należytym dla niej szacunkiem i zrozumieniem. Na własnej skórze przekonałam się, że praca z osobą, która cierpi na zespół Aspergera wiąże się z ogromnym wysiłkiem, który rodzice i pedagodzy specjalni muszą włożyć, w każdą wykonywaną  z nią czynność. Doskonałym na to przykładem jest czterdziestoletnia Emma, która po rozwodzie męża, samotnie wychowuje Jacoba i jego młodszego brata. Sama przyznaje, że nie zawsze było jej łatwo i co rusz nachodzą ją chwile zwątpienia, które stara się tłumić dzięki matczynej miłości. To właśnie ona stanowi siłę napędową całej rodziny i to dzięki niej nastolatek doszedł tak daleko w swoim rozwoju. To właśnie dzięki niej jest on wstanie poradzić sobie w sytuacjach, które dotychczas sprawiały mu wiele trudności i były ponad jego siły.

"W naszym domu" to kolejna publikacja, która ukazuje nam życie osób niepełnosprawnych. Być może się powtórzę, jednak mam cichą nadzieję, że w przyszłości zacznie ich wychodzić jeszcze więcej. Sądzę, że są one ważne nie tylko dla mnie, ale i również dla Moli Książkowych, którzy nie stronią od nieco poważniejszej literatury. W końcu to od niej zależy przyszłość naszego społeczeństwa, a także stopień rozszerzenia się tolerancji. Muszę przyznać, że pod tym względem jest znacznie lepiej, niż miało to miejsce jeszcze kilka lat temu. Coraz częściej widujemy tych ludzi na ulicach i staje się to dla nas zupełnie zwyczajne. Bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję, że w przyszłości będzie tylko lepiej. Wierzę w to całym sercem i z ogromnym wzruszeniem obserwuje dzieciaki, które podczas prowadzonych przeze mnie prelekcji na temat niepełnosprawności w społeczeństwie, tworzą cudowne teksty, które niejednokrotnie mnie już wzruszyły. Wróćmy jednak do tematu. Wróćmy jednak do tematu.

Jodi Picoult stworzyła przepiękną powieść o walce i determinacji, która towarzyszy rodzinie dziecka chorego na zespół Aspergera. Amerykańska autorka po raz kolejny wykazała się niezwykłą wiedzą na temat problemy, z którym przyszło jej się zmierzyć i muszę przyznać, że wyszło jej to rewelacyjnie. Muszę przyznać, że "W naszym domu" czytało mi się nieco wolniej, niż poprzednie utwory tej pisarki. Nie oznacza to jednak, że odbiegała od poziomu, do którego przyzwyczaiła mnie twórczyni bestselleru "Bez mojej zgody". Podobnie jak w poprzednich przypadkach, nie obyło się bez chwil wzruszenia i bezradności, które pozwoliły mi przeżyć wewnętrzne katharsis. Dlatego właśnie, chciałabym polecić historię Jacoba każdemu z Was. Mam nadzieję, że dostrzeżecie w tej publikacji prawdę, która daje o sobie znać już od pierwszych stron.

Wyd. Prószyński i S-ka, styczeń 2011
ISBN: 978-83-7648-532-4
Liczba stron: 696
Ocena: 9/10 



niedziela, 2 września 2012

Jodi Picoult - Krucha jak lód

Po przeczytaniu niektórych książek czuję, że cały mój dotychczasowy spokój zrzucił z siebie skorupę i na nowo zaczął pokazywać światu swoje prawdziwe ja. Literatura wywołuje w nas wiele skrajnych emocji i tak naprawdę nikt z nas nie wie, jak będziemy reagować na sytuacja, które autor ukazuje nam w swoich publikacjach. Oczywiście niektórzy z nich stają się dla nas przewidywalni, a przez to niezbyt atrakcyjni czytelniczo. Muszę przyznać, że poświęciłam sporo czasu aby zapoznać się ze skalą tego problemu i doszłam do dość oczywistego wniosku. Każdy z pisarzy posiada swój indywidualny styl, który mimo najszczerszych chęci odbija piętno na tworzonych przez niego historiach. Na co dzień nie jest to odczuwalne, jednak gdy zaczniemy czytać jedną książkę za drugą, to wtedy faktycznie może pojawić się nie mały problem. Dlatego właśnie wolę dawkować sobie emocje, a po twórczość Jodi Picoult sięgam w różnych odstępach czasowych. 

"Krucha jak lód" jest już dziesiątą książką amerykańskiej autorki, którą miałam okazję przeczytać i choć wiedziałam, czego mniej więcej mogę się po niej spodziewać, to w dalszym ciągu nie jestem w stanie zapanować nad emocjami, które zaczęły kłębić się w mojej głowie tuż po zakończeniu lektury. Co prawda katharsis jeszcze nie przeżyłam, jednak spotkanie z tym utworem wzbogaciło mnie o równie silne i pasjonujące doświadczenia, które zostaną ze mną już na zawsze. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości zostaną one odpowiednio wzmocnione i będę mogła podzielić się z Wami kolejnymi spostrzeżeniami na temat twórczości autorki, którą cenię sobie naprawdę wysoko i mam nadzieję, że taki stan rzeczy nigdy się nie zmieni.

Willow to pięcioletnia dziewczynka, która od urodzenia choruje na Osteogenesis Imperfecta, czyli samoistną łamliwość kości. Mimo wielu wyrzeczeń i pracy, którą muszą włożyć w rehabilitacje córki, rodzice głównej bohaterki nie poddają się i robią wszystko, aby zapewnić swoim pociechom dostatnie i zarazem szczęśliwe, dzieciństwo. Niestety rosnące wydatki sprawiają, że w rodzinie O'Keefe zaczyna dochodzić do drobnych sprzeczek, które z biegiem czasu zyskują na sile i zaczynają niszczyć uczucie, które tak silnie połączyło Charlotte i Seana. Czy upragniona wycieczka do Disneylandu na zawsze odmieni życie tej rodziny? Jak dalej potoczą się losy osób, które z niezwykłym uporem będą walczą o szczęście Wiki? Czy dla każdego z nich będzie ono wyglądać tak samo, a może między Charlotte i jej mężem dojdzie do wyraźnej kłótni i sprzeczności interesów?

To niesamowite, jak wiele emocji może zostać zawartych w jednej książce. Niby powinnam się do tego przyzwyczaić, jednak jeśli w grę wchodzi zdrowie i dobro dzieci, to nie potrafię od tak po prostu stać się obojętna. Nie ważne, że problem omawiany jest tylko i wyłącznie na łamach książki. Jodi Picoult jest autorką, która w niezwykle obrazowy sposób zwraca nam uwagę na niedogodności, z którymi borykają się tysiące ludzi na całym świecie. Amerykańska pisarka ukazuje swoim czytelnikom bariery, które utrudniają osobom niepełnosprawnym funkcjonowanie w dzisiejszym świecie. W sposób umiejętny pokazuje nam, że rodziców nie stać na otoczenie swoich bliskich opiekom, która w wielu przypadkach jest niezbędna do utrzymania czynności życiowych tych osób. Nie każdego jest stać na zakup specjalistycznych sprzętów, czy też leków od których zależy przyszłość danego człowieka. Ubezpieczenie zdrowotne bardzo często nie uwzględnia refundacji, które powinny stanowić podstawę w każdym państwie. Wielka szkoda, że tak niestety nie jest.

Willow O'Keefe jest dziewczynką niezwykle inteligentną i pogodną. Mimo swojego młodego wieku, czyta na poziomie ucznia klasy szóstej i posiada ogromną wiedzę, której mógłby jej pozazdrościć niejeden dorosły. W wielu sytuacjach życiowych, wydaje się nie zwracać uwagi na swoją przypadłość i choć nie może wykonywać czynności, które sprawiają wiele przyjemności jej rówieśniczkom, to jest świadoma, że inni ludzie mają znacznie gorzej. Dojrzałość głównej bohaterki ujawnia się w wielu momentach książki i potrafi wzruszyć czytelnika do łez. Jestem niemalże pewna, że moglibyśmy się od niej nauczyć rzeczy, która w chwili obecnej bywają nieuchwytne i niezrozumiane, choć powinny takimi być. Myślę, że docenili to także rodzice Wiki. To oni spędzali z nią każdą wolną chwilę, a matka poświęciła dla jej dobra własną karierę. Czy wiedząc wcześniej, że urodzi niepełnosprawne dziecko, zdecydowałaby się na aborcję? Jak postąpiłaby w chwili obecnej?

"Krucha jak lód" to powieść, która wiele mówi nam o ludzkim cierpieniu i bezgranicznej miłości do istoty, która stanowi cząstkę nas samych. Dzięki tej książce możemy zobaczyć rzeczy, które do tej pory znaliśmy jedynie z teorii. Opieka nad osobą niepełnosprawną kosztuje nas wiele wyrzeczeń, ale i ogromną ilość radości, której nikt nam nie odbierze. Myślę, że w tym utworze zostało to ukazane w sposób naprawdę fajny i rzeczowy. Cieszę się, że przed napisaniem tej książki autorka zapoznała się z ogromną ilością informacji na temat OI. Dzięki temu widać, że praca nad tym utworem była dla niej czymś więcej, niż zwyczajną pracą.

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, maj 2010
ISBN: 978-83-7648-396-2
Liczba stron: 616
Ocena: 8/10

* * *

Korzystając z okazji, chciałabym Was zaprosić do lektury bloga, którego autorem jest Robert - tata sześcioletniej Ani, która podobnie jak Willow cierpi na Osteogenesis Imperfecta. Osobiście podczytuję ich już od wielu lat i pamiętam jeszcze czasy, gdy posty były publikowane przez założycielkę bloga, Ewę - mamę Nulki. Zachęcam Was do lektury tego bloga. KLIK

czwartek, 14 czerwca 2012

Jodi Picoult - Linia życia

Chyba nikomu nie muszę mówić, że Jodi Picoult jest autorką, którą wielbię ponad wszystko inne na świecie. Historie pisane przez amerykańską pisarkę są na tyle niesamowite, że ilekroć muszę zakończyć czytanie którejś z nich, to za każdym razem czuję w sercu niewyobrażalną pustkę. To właśnie one sprawiły, że zaczęłam bardziej doceniać swoje życie. Dogłębniej zaczęłam zauważać, iż ludzie mają znacznie poważniejsze problemy, niż zwykłe przeziębienie, czy zepsuta pralka. Te same pozycje literackie dają mi nadzieję na lepsze jutro i pokazują, że nie wszystko jest białe albo czarne...

"Linia życia" przedstawia swoim czytelnikom historię kobiety, która od małego wychowana była jedynie przez ojca. Kilkanaście lat później, Paige opuszcza dom rodzinny i wyjeżdża do Chicago, gdzie stara się wiązać koniec z końcem, pracując w jednym z tamtejszych barów. Wypełniając część swoich obowiązków, bohaterka rysuje portrety swoich klientów, które prócz ich prawdziwego oblicza, zawierają również elementy, bezpośrednio dotyczące przyszłości (lub przeszłości) poszczególnych osób. Fakt ten stanowi dla wszystkich nie lada zagadkę i właśnie dlatego jest na nie aż tak duży popyt. To właśnie tam poznaje Nicholasa -uzdolnionego studenta medycyny. Na samym początku znajomości ich stosunki nie należą do najwłaściwszych. Mężczyzna niemalże na każdym kroku ignoruje pracownice baru, a ona nie ma zielonego pojęcia o co mu chodzi. W końcu jednak sytuacja odwraca się o sto osiemdziesiąt stopni.

Kilka miesięcy później para jest już małżeństwem - Paige dzielnie wspiera męża w karierze zawodowej i tym samym rezygnuje ze spełnienia własnych marzeń. Kilka lat po ślubie w domu Prescottów pojawia się dziecko. Max jest dosyć niespokojnym niemowlakiem, który stale potrzebuje uwagi ze strony rodziców i sygnalizuje to niemalże nie cichnącym płaczem. Paige, która od samego początku miała wątpliwości co do swojego macierzyństwa, poświęcała synowi cały swój czas. Od rana do wieczora zajmowała się nim, choć bardzo często brakowało jej już sił. Z całego serca chciała mu wynagrodzić wszystkie te lata, które jej nie było dane spędzić z własną matką. Mimo najszczerszych chęci bohaterka nie radzi sobie ze swoimi obowiązkami. Nicholas nie pomaga jej w niczym i coraz częściej przesiaduje w szpitalu. Tylko okazyjnie poczuje się do tego, że może wypadałoby wspomóc żonę w opiece nad dzieckiem.
..
Jodi Picoult po raz kolejny stworzyła powieść, która wstrząsa szokuje swoich czytelników już od samego początku. Autorka po raz kolejny ukazuje nam, że nie wszystko w życiu jest piękne i kolorowe. Zdarzają się również chwile, które okazują się być niezwykle bolesne i sprawiają, że człowiek nie jest w stanie zapanować nad własną egzystencją. "Linia życia" jest kolejną książką z serii tych, którym nie zależy na opowiedzeniu historii przesiąkniętej od początku do końca sielanką. Daje ona człowiekowi bardzo wiele do myślenia, więc z czystym sumieniem polecam ją wszystkim tym, którzy wahają się, czy aby ta pozycja jest tą, z którą warto jest się zapoznać.


Wydawnictwo Prószyński i S-ka, maj 2011
ISBN: 978-83-7648-706-9
Liczba stron: 544
Ocena: 8/10

niedziela, 3 czerwca 2012

Jodi Picoult - Głos serca

Jane Jonas od najmłodszych lat walczyła o uwagę swoich rodziców, a także dbała o to, by młodszemu bratu nie stała się krzywda. Ojciec dziewczyny nie szczędził bowiem swoich pięści dla członków swojej rodziny, czego doskonałym dowodem była główna bohaterka, a także jej matka. Jedynie Joley'owi udało się przeżyć spokojnie dzieciństwo, które i bez przemocy, pełne było niekończących się awantur i zmartwień. Gdy kilka lat później w jej życiu pojawia się Olivier, wszystko zaczyna wychodzić na prostą. Młodzi spędzają ze sobą wiele czasu i z biegiem czasu, postanawiają się pobrać.

Po latach małżeństwa Jane zaczyna zauważać, że początkowa fascynacja mężczyzny wielorybami, zaczyna wpływać na niekorzyść ich rodziny. Olivier zamiast skupić się na żonie i córce, coraz więcej czasu spędza na badaniu stworzeń, które dały mu rozgłos i sławę. W rozmowach ze swoją kobietą, wydaje się nie widzieć problemu i niemalże całkowicie ignoruje potrzeby swoich bliskich. W głębi duszy tęskni on za czasami, gdy wraz z brunetką wyruszali na wyprawy pełne przygód, które przeżyli nie raz i nie dwa. Niestety z biegiem czasu jest coraz gorzej, a ignorowanie przez Jonasa Rebeki sprawiło, że Jane nie wytrzymuje... Całość sytuacji zaostrza moment, w którym kobieta odkrywa, że jej mąż zrobił sobie z jej półek, miejsce do przechowywania wyników badań. Między małżeństwem dochodzi do awantury, która ostatecznie kończy się wyjazdem nastolatki i jej rodzicielki... Czy bohaterką uda się odnaleźć spokój? Jakie przygody czekają je w trakcie podróży do Joley'a? Co w zaistniałej sytuacji zrobi Olivier? Zajmie się swoimi sprawami, a może wyruszy w pogoń za ukochaną rodziną? 

"Głos serca" od samego początku ukazuje swoim czytelnikom wydarzenia, które wiele mówią nam na temat głównych bohaterów. Każdy z nich jest na swój sposób oryginalny i posiada indywidualne cechy charakteru, które odróżniają go na tle pozostałych postaci. Całość historii opowiedziana została z pięciu różnych perspektyw, a co więcej, nie odnajdziecie w niej sztywnej chronologii. Niektóre opowieści powtarzają się kilkukrotnie, narratorzy zadbali o to aby każda z wersji różniła się nieco od poprzedniej, a autorka porozrzucała je dodatkowo po różnych częściach książki. Podczas czytania tej powieści bywały momenty, w których miałam ochotę nieco ją przekartkować. Najczęściej miało to miejsce, gdy spędzałam czas wspólnie z Olivierem i jego wyimaginowanymi pretensjami do całego świata. Momentami zaczęłam się zastanawiać, jak Jane była w stanie wytrzymać z nim te wszystkie lata. Od bardzo dawna musiała ona radzić sobie sama, ponieważ jej mąż ciągle tkwił w rozjazdach. Potrzeby rodziny z roku na rok stawały się mniej istotne i choć jestem w stanie zrozumieć czyjeś zamiłowanie do jakiejś czynności, to nigdy nie zaakceptuję sytuacji, w których człowiek robi coś kosztem swoich najbliższych.

Jodi Picoult po raz kolejny pokazała swoim odbiorcom, że nie boi się poruszać trudnych tematów. "Głos serca" jest debiutancką powieścią amerykańskiej autorki i oczekiwałoby się po niej czegoś mniej ambitnego i niedopracowanego. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna, chociaż brakowało mi w niej większej ilości wydarzeń, które miałyby miejsce w sadzie Sama. Opisana w nim została wielka miłość, która trwała niewiele ponad kilka dni. Bohaterowie stosunkowo rzadko przebywali w swoim towarzystwie, a jeśli już to nie pałali do siebie sympatią. Jak to więc możliwe, że w ich przypadku mówimy o tym niezwykłym uczuciu? Niewątpliwie Jane i Sama łączy coś niezwykłego i dlatego właśnie ubolewam nad tym, że poświęcono im aż tak mało czasu. Prawdopodobnie postawiłabym na taki obrót sprawy, zamiast w kółko opisywać te same wydarzenia. Co prawda umożliwiły nam one lepsze poznanie poszczególnych postaci, jednak w niektórych przepadkach wpływało to na niekorzyść całego utworu. Nie mniej jednak dane nam jest znaleźć w niej momenty, w których autorka ukazuje nam różne odcienie miłości, a także radzenia sobie w trudnych sytuacjach.  

"Głos serca" chciałabym polecić zarówno wielkim fanom Jodi Picoult, jak i również osobom, które do tej pory nie miały styczności z twórczością tej autorki. Myślę, że każdy odnajdzie w niej coś dla siebie i spędzi czas w towarzystwie ludzi, których naprawdę warto jest poznać. Ponadto amerykańska autorka posługuje się przystępnym dla czytelników językiem, który intensywnie działa na ich wyobraźnię i sprawia, że nie możemy oderwać się od lektury tej książki aż do samego końca. Być może nie należy ona do najwybitniejszych dzieł tej pisarki, jednak z całą pewnością posiada ogromny potencjał. Sądzę, iż byłby z niej nie najgorszy film.

Wyd. Prószyński i S-ka, maj 2012
ISBN:  978-83-7839-150-0
Liczba stron: 560

Jodi Picoult - Jak z obrazka

"Jak z obrazka" przedstawia czytelnikom historię kobiety, która przez wiele lat swojego życia była maltretowana przez własnego męża. Para poznałam się całkiem przypadkiem i pierwsze miesiące ich wspólnego życia mijały w zupełnej harmonii. Zarówno Cassie, jak i Alex cieszyli się z chwil, które mogli spędzać razem i ponad wszystko doceniali fakt, iż spotkali w swoim życiu osoby rozumiejące ich dotychczasowe doświadczenia. Z biegiem czasu mężczyzna zaczyna bić swoją żonę, a każdy z jego ataków kończy się wielogodzinnymi przeprosinami, który Cassandra przyjmuje. W końcu jednak nie wytrzymuje i ucieka z dale od posiadłości, w której mieszkała dotychczas...

W życiu zdarzają się różne problemy, z którymi boryka się spora część społeczeństwa. Wiążą się ona z różnego rodzaju uzależnieniami, czy też przemocom stosowaną wobec najbliższym. Ofiary tego typu zachowań bardzo często tłumaczą swoich oprawców, a winę na popełnione przez nich czyny biorą całkowicie na siebie. Nie dopuszczają one do myśli, że wyrządzane im krzywdy są czymś niewłaściwym i złym. W tego typu przypadkach nie liczy się status materialny rodziny, a o wiele większa liczba czynników, które łączą się w ciąg przyczynowo-skutkowy. W bardzo wielu przypadkach musi dojść do zdarzeń tragicznych, by żyjące w terrorze osoby wreszcie przejrzały na oczy.

W takiej właśnie sytuacji znalazła się jedna z bohaterek, przedstawionych nam przez Jodi Picoult. Cassandra Barrett jest bowiem kobietom, która do czasu poznania swojego oprawcy, pracowała w wyuczonym zawodzie i była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Spotkanie Alexa było dla niej nie małym ciosem i musiało minąć sporo czasu, zanim zaczęła mu całkowicie ufać. U boku gwiazdy filmowej jej życie uległo sporym zmianom, jednak w dalszym ciągu spełniała się jako przykładna żona i wyśmienity archeolog. W końcu jednak oczekiwania, które przez całe życie ojciec stawiał przed młodym Riversem, wzięły górę i skierowane zostały przeciwko najbliższej mu osobie.

Amerykańska autorka po raz kolejny udowodniła, że nie obce jej są tematy, które w dalszym ciągu nie wzbudzają w nas takiego zainteresowania, jak powinny. W dalszym ciągu społeczeństwo patrzy obojętnie na krzywdę innych i ani myśli interweniować. "Jak z obrazka" ukazuje nam portret psychologiczny osoby, która w sposób nieświadomy stała się ofiarą przemocy ze strony swojego miejsca. Ośmieliłabym się nawet o stwierdzenie, iż jest ona na podręcznikowym przykładem całości tego procesu. Mimo wszystko kocha ona swojego męża i nie jest w stanie od niego odejść. Dopiero bieg wydarzeń sprawił, że Cassie postanowiła pomyśleć nad całością swojego postępowania w nieco innych kategoriach.

W czytanych przeze mnie książkach, cenię sobie bardzo odwoływanie się do różnego rodzaju kultur. Jodi Picoult zaimponowała mi już tego typu zabiegiem podczas spotkania ze "Świadectwem prawdy", cieszę się więc, że tym razem miałam okazję spotkać się plemieniem Indian, a także towarzyszącym ich życiu tradycjom. Poza tym Jogdi Picoul posługuje się stylem, który jest w stanie spodobać się czytelnikom, jednak wymaga też od niech sporego skupienia. Napisane przez tą pisarkę powieści czyta się przyjemnie ale z całą pewnością nie z prędkością światła...


Prószyński i S-ka, październik 2008
ISBN: 978-83-7648-058-9
Liczba stron: 360
Ocena: 7/10


 Aleksandra Świerczek (Lena173)

sobota, 2 czerwca 2012

Jodi Picoult - Tam gdzie ty

Zoe i Max są małżeństwem od niemalże dziesięciu lat. Sporą część tego czasu poświęcili w różnego rodzaju klinikach, które miały pomóc im w staraniach o upragnione dziecko. Niestety każda z tych prób kończy się niepowodzeniem, jednak w dalszym ciągu mają nadzieję na to, iż kolejny zabieg okaże się tym szczęśliwym. Gdy główna bohaterka zachodzi w ciążę, a termin porodu zbliża się wielkimi krokami, oboje z mężem nie potrafią opisać swojej radości. Wszystko było by dobrze, gdyby w dwudziestym ósmym tygodniu ciąży, kobieta nie zauważyła obfitego krwawienia. 


Kolejne rozczarowanie sprawia, że w życiu czterdziestolatków dochodzi do drastycznych zmian. Relacje małżonków ulegają znacznemu osłabieniu i w ostateczności utwierdzają Maxa w decyzji o złożeniu do sądu dokumentów, które umożliwią mu uzyskanie rozwodu. Życie każdego z nich rozpoczyna się na nowo. Każde z nich stara się uporać z zaistniałą sytuacją na swój sposób. Mężczyzna topi swoje smutki w alkoholu, a Zoe powraca do prowadzonych przez siebie zajęć z muzykoterapii. W końcu jednak odnajdują oni nowe ścieżki, które pozwalają im na zaznanie szczęścia i oddech pełną piersią, którego przez wielu lat brakowało im ze względu na niepowodzenia związane z doczekaniem się potomstwa. Niespodziewanie na ich drodze pojawia się kolejny problem, który poróżnia byłych małżonków jeszcze bardziej.

"Tam gdzie ty" jest powieścią dość kontrowersyjną. Opisuje ona bowiem stosunek konserwatystów do związków, które tworzone są przez osoby tej samej płci. Amerykańska autorka skłania nas do refleksji na ten temat i pozwala nam na dość dokładną obserwację kobiet, które na różnych etapach własnego życia, odkryły prawdę na temat ich własnego "ja". Po drugiej stronie barykady stoją ludzie, którzy dwadzieścia cztery godziny na dobę propagują hasła, które tylko pozornie mają  związek z  religią. To czego zdolne są osoby, dla których liczy się niekończąca medialność? Czy ujawniana powszechnie niechęć jest aż tak mile widziana? Jak zakończą się losy Zoe i Maxa, którzy drogą sądową walczą o przechowywane przez klinikę zarodki?

Trudno jest mi powiedzieć, czy najnowsza powieść Jodi Picoult jest lepsza, czy też gorsza od pozostałych. Niewątpliwie podjęła się ona niezwykle trudnego tematu, który wymaga od ludzi czegoś więcej, niż mogą nam zaoferować dobre chęci. Większość z nas posiada wyrobione zdanie na temat homoseksualizmu i nie sądzę, by przedstawiona w dniu dzisiejszym pozycja literacka, mogła coś zmienić. Nie mniej jednak uważam, że naprawdę warto jest się z nią zapoznać i zaobserwować nieco inny punkt widzenia. 

Prószyński i S-ka, styczeń 2012
ISBN: 978-83-7839-013-8
Liczba stron: 568
Ocena: 8/10


Aleksandra Świerczek (Lena173)

Nicholas Sparks - Dla Ciebie wszystko

Nicholas Sparks to współczesny pisarz amerykański wydawany w milionowych nakładach i ponad 30 językach. Serca czytelników podbił swoim debiutem, wydaną w 1997 powieścią "Pamiętnik". Po twórczość tego autora chętnie sięgają producenci filmowi. Na ekranach kin gościły adaptacje "Listu w butelce", "Jesiennej miłości", "Pamiętnika", "I wciąż ją kocham", "Ostatniej piosenki" oraz "Szczęściarza".

"Dla Ciebie wszystko" opowiada swoim czytelnikom historię niezwykłej miłości. Miłości, która zrodziła się wbrew przeciwnościom losu i przetrwała wieloletnią próbę czasu. Dawson i Amanda mieli po kilkanaście lat, gdy połączyła ich pamiętna lekcja biologii, na której przyszło im pracować w parze. Od tamtej pory stali się niemalże nierozłączni i za nic mieli oni obiekcje rodziców dziewczyny, którzy uważali Cole'a za niegodnego ręki swojej córki. Collierowie nie mogli znieść tego, że ich jedynaczka związała się z członkiem rodziny, która od wielu już lat cieszyła się złą sławą w całym hrabstwie Pamlico. Stanowili oni bowiem zorganizowaną grupę, która posiadała w swoich kręgach zarówno złodziei i dilerów narkotyków, jak i również sutenerów i alkoholików ze skłonnościami do przemocy. Nikt nigdy nie odważył im się wejść w drogą i nikogo też nie interesowało, że Dawson postanowił kroczyć drugą, która miała mieć niewiele wspólnego 'zainteresowaniami' jego bliskich...

Po kilkunastu miesiącach znajomości, Amanda i jej chłopak muszą się rozstać. Od tej jednej decyzji zależy dalsza przyszłość dziewczyny, którą wiąże ona zarówno z miłością do Cole'a, jak i z karierą zawodową. Główna bohaterka szuka rozwiązania, które umożliwiłoby jej połączenie tych dwóch rzeczy, jednak zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma zbyt wielkiego wyboru.  W trosce o dobro ukochanej, Dawson decyduje się na zerwanie z nią. Zdaje on sobie sprawę z konsekwencji jakie przyjdzie mu ponieść, a od których rozpocznie się seria tajemniczych wydarzeń. To właśnie one zdecydują o dalszej egzystencji osiemnastolatka. Przez lata rozłąki z Amandą, mężczyzna spędza wiele miesięcy w więzieniu, a następnie przenosi się z miejsca na miejsce, bezustannie stroniąc od ludzi. Do rodzinnego miasteczka wraca by uczcić pamięć człowieka, który w najtrudniejszym dla niego okresie okazał mu wsparcie i zrozumienie. Nigdy by się nie spodziewał, że na miejscu spotka kobietę, która niegdyś skradła mu serce. Jak potoczą się losy tej dwójki? Dlaczego zmarłemu mężczyźnie zależało na ich spotkaniu? Jakie uczucia towarzyszą im po wielu latach rozłąki?

Co mnie skłoniło do sięgnięcia po tę książkę?

Twórczość Nicholasa Sparksa zaintrygowała mnie już jakiś czas temu, gdy po kilku zdaniach wymienionych z Bratem, postanowiłam sięgnąć po "Ostatnią piosenkę". To właśnie ta powieść sprawiła, że na dobre przekonałam się do literatury tworzonej przez amerykańskiego pisarza. Okazała się ona być pozycją, która znacznie różni się od typowych romansów, które dla wielu czytelników stanowią doskonałą odskocznię od rzeczywistości. W przypadku utworów stworzonych przez p. Sparksa całość sytuacji wygląda zupełnie inaczej, a wątek miłosny nie wybija się ponad tłum w stosunku do wydarzeń, które powinny być dla nas równie ważne. To właśnie one wprowadzają nas w szczegóły świata przedstawionego, a także umożliwiają odbiorcom lepsze poznanie bohaterów. W przypadku tej powieści wszystko toczy się wokół Amandy i Cole'a, którzy przed laty obdarzyli się prawdziwym uczuciem, a przeciwności losu rozdzieliły ich. Spotkanie po latach stanowi dla nich prawdziwy sprawdzian z życia. Oboje posiadają już na swoim koncie doświadczenia, które pozwalają im nieco inaczej spojrzeć na wiele spraw. Amanda jest matką trójki cudownych dzieci, a także żoną alkoholika, który spycha swoją rodzinę na dalszy tor. 

Rodzicielka głównej bohaterki w dalszym ciągu uważa, że wolno jej sterować życiem swojej córki. W dalszym ciągu nie jest ona zadowolona z tego, iż kobieta odnowiła kontakt z Dawsonem. Uważa go człowieka niegodnego jakiegokolwiek szczęścia. Gdy po latach mężczyzna wraca do rodzinnej miejscowości, zdaje sobie sprawę z zagrożeń, które czekają go ze strony swoich kuzynów. W dalszym ciągu nie mogą mu oni wybaczyć tego, że odsunął się od rodziny i rozpoczął zupełnie inny tryb życia. Za wszelką cenę starają się wykończyć głównego bohatera, jednak ciągle coś im w tym przeszkadza. Czy Cole'om uda się zemścić na swoim krewniaku? Jakie środki ostrożności podejmie Dawson? Dlaczego w ogóle nie mogli zostawić go w spokoju? Ogromną rolę w całości utworu pełni również Tuck, który obserwując wielkie uczucie Amandy i jej ukochanego, a także ich cierpienie, które wiązało się z definitywnym rozstaniem pary, postanowił ponownie skrzyżować losy tej dwójki.

Amerykański autor posługuje się niebanalnym językiem i dzięki temu trudno jest oderwać się od lektury jego powieści. W całości tekstu nie odnajdziemy tkliwych słówek, które są charakterystyczne dla najbardziej mdłych oper mydlanych. W przypadku książki "Dla Ciebie wszystko" zostały one dobrane do siebie w sposób niezwykle staranny i ujmujący za serce. Wszystko co znalazło się w tym utworze, posiadało swoją przyczynę i było niezbędne do uzyskania efektu końcowego. Jeśli są jeszcze osoby, które nie słyszały o twórczości Nicholasa Sparksa i nigdy nie czytały napisanych przez niego powieści, to gorąco do tego zachęcam. Być może nie spodobają się każdemu, jednak przekonacie się, że jego warsztat pisarski jest naprawdę interesujący.

Wyd. Albatros, kwiecień 2012
ISBN: 978-83-7659-631-0
Liczba stron: 400