Zoe i Max są małżeństwem od niemalże dziesięciu lat. Sporą część tego czasu poświęcili w różnego rodzaju klinikach, które miały pomóc im w staraniach o upragnione dziecko. Niestety każda z tych prób kończy się niepowodzeniem, jednak w dalszym ciągu mają nadzieję na to, iż kolejny zabieg okaże się tym szczęśliwym. Gdy główna bohaterka zachodzi w ciążę, a termin porodu zbliża się wielkimi krokami, oboje z mężem nie potrafią opisać swojej radości. Wszystko było by dobrze, gdyby w dwudziestym ósmym tygodniu ciąży, kobieta nie zauważyła obfitego krwawienia.
Kolejne rozczarowanie sprawia, że w życiu czterdziestolatków dochodzi do drastycznych zmian. Relacje małżonków ulegają znacznemu osłabieniu i w ostateczności utwierdzają Maxa w decyzji o złożeniu do sądu dokumentów, które umożliwią mu uzyskanie rozwodu. Życie każdego z nich rozpoczyna się na nowo. Każde z nich stara się uporać z zaistniałą sytuacją na swój sposób. Mężczyzna topi swoje smutki w alkoholu, a Zoe powraca do prowadzonych przez siebie zajęć z muzykoterapii. W końcu jednak odnajdują oni nowe ścieżki, które pozwalają im na zaznanie szczęścia i oddech pełną piersią, którego przez wielu lat brakowało im ze względu na niepowodzenia związane z doczekaniem się potomstwa. Niespodziewanie na ich drodze pojawia się kolejny problem, który poróżnia byłych małżonków jeszcze bardziej.
"Tam gdzie ty" jest powieścią dość kontrowersyjną. Opisuje ona bowiem stosunek konserwatystów do związków, które tworzone są przez osoby tej samej płci. Amerykańska autorka skłania nas do refleksji na ten temat i pozwala nam na dość dokładną obserwację kobiet, które na różnych etapach własnego życia, odkryły prawdę na temat ich własnego "ja". Po drugiej stronie barykady stoją ludzie, którzy dwadzieścia cztery godziny na dobę propagują hasła, które tylko pozornie mają związek z religią. To czego zdolne są osoby, dla których liczy się niekończąca medialność? Czy ujawniana powszechnie niechęć jest aż tak mile widziana? Jak zakończą się losy Zoe i Maxa, którzy drogą sądową walczą o przechowywane przez klinikę zarodki?
Trudno jest mi powiedzieć, czy najnowsza powieść Jodi Picoult jest lepsza, czy też gorsza od pozostałych. Niewątpliwie podjęła się ona niezwykle trudnego tematu, który wymaga od ludzi czegoś więcej, niż mogą nam zaoferować dobre chęci. Większość z nas posiada wyrobione zdanie na temat homoseksualizmu i nie sądzę, by przedstawiona w dniu dzisiejszym pozycja literacka, mogła coś zmienić. Nie mniej jednak uważam, że naprawdę warto jest się z nią zapoznać i zaobserwować nieco inny punkt widzenia.
Prószyński i S-ka, styczeń 2012
ISBN: 978-83-7839-013-8
Liczba stron: 568
Ocena: 8/10
Aleksandra Świerczek (Lena173)
czytałam, mam na półce, historię pochłonęłam niesamowicie szybko i bardzo mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńogólnie lubię Picoult i ostatnio staram się zapoznać z pozostałymi jej książkami - do tej pory udało mi się przeczytać 5 tytułów :)
pozdrawiam!
Ja stopniowo zbliżam się do połowy jej twórczości. Żałuję, że nie mam czasu częściej po nią sięgnąć, a z drugiej strony, nie wyobrażam sobie chwili, w której będę miała już wszystko za sobą.
UsuńNie czytałam i żałuję :)
OdpowiedzUsuńMuszę, no muszę przeczytać w końcu jakąś jej książkę.
Zawsze sobie obiecuję, ale jakoś nie mogę się z tej obietnicy wywiązać.
Wiele recenzji mnie zachęca, m.in. wielkiej wielbicielki Leny173, ale jakos mnie mogę się zebrać.
U mnie przez większość czasu było z książkami Sparksa. Mimo, że stały na półce, to nie mogłam znaleźć dla nich czasu. W sumie ze starszymi książkami Picoult jest podobnie. Posiadam wszystkie ale szybciej sięgnę po nowości, bo na bieżąco :)
UsuńStrasznie mnie ta książka ciekawi :D muszą ją gdzieś wygrzebać :D Zapraszam na mojego bloga, bo dzisiaj recenzja "Uwodziciela" z idolem wielu kobiet i nastolatek :D
OdpowiedzUsuńW bardzo ciekawy sposób opisałaś książkę..
OdpowiedzUsuńDodaję do obserwatorów i zapraszam do mnie :
http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/
Słyszę coraz wiecej pozytywnych opinii na jej temat i chyba w końcu się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNo i znowu ta Jodi, chyba w końcu muszę coś przeczytać:)
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja ;)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością zajrzę do tej książki, bo mam ją w planach. Niemniej jednak, wolę mieć ją na własność :D
Pozdrawiam!
Widze, że dużo czytasz tej autorki ja muszę przyznać jeszcze nic jej nie miałam w rękach ale chyba sięgnę :)
OdpowiedzUsuń