niedziela, 7 kwietnia 2013

Nicholas Sparks - Jesienna Miłość


Autor: Nicholas Sparks                                 


Tytuł: Jesienna Miłość
Oryginalny tytuł: A walk to remember
Seria: brak
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 208
Ocena: 8/10

Jest rok 1958. Beztroski siedemnastolatek, Landon Carter, rozpoczyna naukę w ostatniej klasie szkoły średniej w Beauford w Karolinie Północnej. Jego ojciec kongresman pragnie, by syn zrobił karierę - tymczasem Landon, podobnie jak reszta klasy, nie zaczął jeszcze zastanawiać się, co zrobić z dorosłym życiem. Jedynie Jamie Sullivan, cicha, spokojna dziewczyna, opiekująca się owdowiałym ojcem, pastorem, jest inna. Nie rozstaje się z Biblią, nie chodzi na prywatki, a dzień bez dobrego uczynku uważa za stracony. Tymczasem zbliża się doroczny bal. Nie mając akurat dziewczyny, Landon w odruchu desperacji zaprasza Jamie, na którą nikt dotąd nie zwrócił uwagi. Znajomość nie kończy się na balu. Wykpiwany przez kolegów chłopak początkowo unika Jamie, wkrótce jednak ich kontakty przeradzają się w przyjaźń, a potem głęboką miłość. Landon odkrywa prawdziwy sens życia - piękno natury, radość, jaką sprawia pomaganie innym, ból po utracie najbliższej osoby...

Każdy zna film „Szkoła Uczuć”… Od tego filmu zaczęła się moja przygoda ze Sparksem. Chociaż, rozpoczęła się wcześniej, kiedy to pięć czy sześć lat temu, jako siedmioletnia dziewczynka odkryłam piosenkę „Only Hope”. Od razu zapragnęłam obejrzeć film z którego pochodziła. Płakałam po nim długo, bardzo.
W końcu, niedawno, postanowiłam obejrzeć ten film ponownie. Żeby zobaczyć czy znów mną poruszy, czy znów się popłacze. Przez lat sześć zmieniłam się, przez pierwsze minuty filmu myślałam „Banalny, bardzo banalne romansidło”. Ale czy nie potrzebujemy takowych czasem?
Potrzebujemy i to bardzo. W połowie filmu uświadomiłam sobie że przecież to jest na podstawie książki Nicholasa Sparksa! Jeszcze tego wieczoru zaczęłam ją czytać.

London Carter wspomina wydarzenia młodości. Zakochał się w córce pastora. Jamie była ciężko chora… Ale przeżyli chwile pięknej miłości, jakiej doświadcza niewielu. Nauczyła go wielu rzeczy. Stał się przez nią lepszym człowiekiem i nawet kilkadziesiąt lat później nie może o niej zapomnieć.
Tak o to, znalazłam się w 1958 roku, w Beaufort.

Nie wiem jak można napisać romansidło z takim smakiem i wyczuciem. Autor trafił w moje słabe punkty. Płakałam tylko kilka razy, ale najmocniej gdy Jamie czytała „Hymn o miłości” z 1 Listu do Koryntian. Nie wytrzymałam.
Powieść wcale nie jest banalnym romansidłem. Ona czegoś uczy. Czytelnik przez okres czytania książki (w moim przypadku dwie godziny) myśli o miłości dwojga młodych, innych ludzi. O tym jakiego kopa daje życie. To jest piękne.
Książka jest piękna. Piękna, piękna i piękna.
Nie wiem co mogę o niej więcej powiedzieć… Jestem osobą wrażliwą, lecz się przed tym bronie. Wreszcie znalazłam To. „To” znaczy autora idealnego, który pisze książki piękne. Takie rozczulające, ujmujące prostotą. Piękne.
Przemyślałam ją. Myślałam nad nią długo i chyba zrozumiałam dlaczego pan Sparks jest tak wychwalany.
Oficjalnie dołączam do grona wielbicielek jego powieści.

Bez ciebie jestem zgubiony. Pozbawiony duszy, dryfuję bez domu; samotny ptak, który nie ma dokąd odlecieć. Jestem wszystkim i jestem niczym.
 Miłość cierpliwa jest, 
łaskawa jest. 
Miłość nie zazdrości, 
nie szuka poklasku, 
nie unosi się pychą; 
nie dopuszcza się bezwstydu, 
nie szuka swego, 
nie unosi się gniewem, 
nie pamięta złego; 
 nie cieszy się z niesprawiedliwości, 
lecz współweseli się z prawdą. 
Wszystko znosi, 
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję, 
wszystko przetrzyma. 
1 list do Koryntian, rozdział 13.


RECENZJA Z MOJEGO BLOGA.
Julia.

niedziela, 24 marca 2013

Przemiana - Jodi Picoult


Autor: Jodi Picoult
Tytuł: Przemiana
Tytuł oryginalny: Change of Heart
Tłumaczenie: Katarzyna Kasterka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7648-312-2
Stron: 544
Moja ocena: 5/6


Kwitnący chwast może dodać człowiekowi otuchy. Wartość ludzkiego życia nie należy mierzyć charakterem miejsca, w którym tkwimy, ale sumą detali, które nas tam doprowadziły. Wszyscy bez wyjątku popełniamy błędy.”
Jodi Picoult to jedna z moich ulubionych pisarek amerykańskich. W swoich książkach podejmuje ważne i kontrowersyjne tematy (od molestowania seksualnego dzieci i przemocy w rodzinie po eutanazję), by tworzyć z nich wzruszające powieści obyczajowe i dramaty psychologiczne, od których trudno się oderwać. Jej książki przykuwają uwagę i zmuszają do myślenia o tym, co dobre, a co złe.
Podobnie jest z
Przemianą, powieścią tej autorki, która w styczniu 2010 roku ukazała się na naszym rynku wydawniczym.
Fabuła książki nie różni się znacząco od tych, które proponowała swoim czytelnikom w innych książkach. Akcja Przemiany osnuta jest wokół dyskusji na temat kary śmierci.
June wiedzie szczęśliwe życie z Kurtem – drugim mężem z zawodu policjantem i Elizabeth, córką z pierwszego małżeństwa. Jest w siódmym miesiącu ciąży, gdy zatrudnia w swoim domu cieślę – Shaya, by wykończył pokój dla drugiej córeczki. Jednak radość nie trwa wiecznie, pewnego dnia gdy June wraca akurat z badań USG z nowym zdjęciem swojej nienarodzonej pociechy zastaje przed swoim domem mnóstwo radiowozów. Okazuje się, że Shay Bourne zabił jej męża i dziecko.
Następnie obserwujemy proces Shaya, obrady Ławy Przysięgłych. Pada wyrok – KARA ŚMIERCI.
Dalsza część książki przenosi nas kilka lat później. Druga córka June jest ciężko chora na serce i nie ma żadnej gwarancji, że znajdzie się dawca,dzięki któremu będzie można ją ocalić. Bourne przebywa w tym czasie w celi śmierci, czekając na egzekucję. Ogląda program telewizyjny o córce June i decyduje się oddać jej swoje serce po wykonaniu na nim wyroku. Chce w ten sposób odkupić swoje winy. Aby mogło dojść do przeszczepu serca, trzeba zmienić sposób wykonania kary śmierci. Czy uda się wygrać nowy proces? Czy matka przyjmie taki dar od MORDERCY jej córki i męża? Czy Shay to nowy MESJASZ? Przeczytajcie, przekonajcie się sami.

Jak od każdej książki Jodi Picoult i od Przemiany trudno mi było się oderwać. Trzyma ona w napięciu do ostatnich stron. W powieści pojawia się wątek miłosny, ale najwięcej jednak uwagi, autorka poświęca sposobom wymierzania kary śmierci, ich słuszności oraz wierze.
Znajdziecie tam liczne cytaty z Ewangelii i stwierdzenia dotyczące Mesjasza.
Autorka jak zwykle zmusza nas do przemyśleń, tym razem są one związane z tym w co wierzymy. Czy nasza wiara jest stała i na jakich opiera się filarach? Czy my sami żyjemy zgodnie z Bożymi przykazaniami i nie mamy sobie nic do zarzucenia?
W „Przemianie” znajdziemy wiele typowych schematów dla autorki. Historia jest opowiedziana z punktu widzenie wielu bohaterów; mamy tutaj także proces sądowy i znowu pojawia się jakaś poważna choroba. Ponownie matka staje przed poważnym wyborem i zaskakujące zakończenie.

Nie uważam, że jest to najlepsza książka tej autorki. Dla mnie trochę sam opis Sheya i robienie z niego prawie, że Boga był drażniący i cała historia wydała mi się trochę z cyklu „Niedowiary”. Bardziej podobała mi się powieść Bez mojej zgody czy Krucha jak lód. Jednak warto ją przeczytać. POLECAM

sobota, 23 marca 2013

Krucha jak lód - Jodi Picoult


Autor: Jodi Picoult
Tytuł: Krucha jak lód
Tytuł oryginalny: Handle with care
Tłumaczenie: Juszkiewicz Michał
Wydawnictwo: Prószyński s S-ka
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7648-396-2
Stron: 616
Moja ocena: 6/6

„Rodzina nigdy nie jest taka, jakiej pragniemy. Wszyscy marzymy o tym, co niemożliwe: idealnym dziecku, kochającym mężu, o matce, która kiedyś nie chciała nas zatrzymać. Żyjemy w dużych domkach dla lalek, kompletnie nieświadomi tego, że w każdej chwili może pojawić się wielka dłoń i zmienić wszystko, co nas otacza, wszystko, do czego jesteśmy tak przywiązani. „

Kolejna powieść Jodi Picoult, która wywarła na mnie duże wrażenie. Wiem, że książki tej autorki mogę czytać w ciemno, zawsze mnie zachwycą i zaskoczą tematyką. Tym razem autorka porusza bardzo trudny temat - choroby dziecka na rzadką chorobę – wrodzoną łamliwość kości (Osteogenesis imperfecta). Łamliwość kości polega na zaburzeniach w prawidłowej budowie kolagenu – głównego składnika tkanki łącznej. Objawami choroby jest bardzo duża kruchość kości. Złamania te powstają w wyniku upadku, ale również samoistnie nawet podczas snu.
Na tak poważną chorobę cierpi Willow. Była wyczekiwanym dzieckiem swoich rodziców. Gdy dowiedzieli się, że ma na ona przyjść na świat, nie przyjmowali do siebie słów lekarzy o poważnej chorobie płodu. Założyli, że dadzą sobie z tym problemem radę.
Tak na świat przychodzi Willow dotknięta genetyczną chorobą, nieuleczalną i dającą wile cierpienia dziecku. Już sam fakt, że w wieku 5 lat dziewczynka ma na swoim koncie ponad sześćdziesiąt złamań, mówi o tym jak poważna jest to choroba.
"Wciąż coś się łamie, coś pęka. Pękają szyby, napięte liny, naciągnięte struny. Pękają pąki na drzewach. Można złamać przepis, szyfr i słowo. Przełamać pierwsze lody. Można łamać sobie język i głowę. Słyszy się złamane głosy, widzi złamane barwy. Pękają okowy, ale także ludzie, kiedy złamać ich opór."
Sean i Charlotte wydają bardzo dużo pieniędzy na leczenie i rehabilitacje córki. Gdy zaczyna brakować pieniędzy prawnik podpowiada im rozwiązanie problemu. Podają do sądu lekarza prowadzącego ciążę Charlotte. Zarzucają mu, że w osiemnastym miesiącu ciąży mógł wykryć chorobę dziecka, co umożliwiłoby im aborcję. Jednak informacja o genetycznej chorobie została im przekazana dziewięć tygodni później. Cała sprawę komplikuje fakt, że tym lekarzem jest najlepsza przyjaciółka matki Willow – Piper.
"…czasami, żeby zrobić dla kogoś coś dobrego, trzeba postąpić wbrew samemu sobie."
Wkrótce rozpoczyna się głośny proces nazywany przez media "procesem o niedobre urodzenie". Na jaw wychodzi wiele faktów, jednak najgorsze w tym wszystkim jest to, że matka musi publicznie powiedzieć światu i rozumiejącej wszystko córce, że nie chciała jej urodzić.
Proces przewraca całe życie rodzinne do góry nogami. Rodzice zapominają o starszej córce, która zaczyna chorować na bulimię i parę razy się samookaleczała.
Jak zakończy się cała historia musicie przeczytać sami.
„Krucha jak lód” zmusza czytelnika do zastanowienia się nad tym jak wiele można poświęcić dla drugiej osoby w imię miłości?
Książka napisana w tradycyjnym stylu autorki. Sytuacja przedstawiona jest z punktu widzenia wielu osób.
Wiele emocji we mnie wywołała Charlotte. Czasami bardzo mnie denerwowała. Czułam, że gdyby dowiedziała się wcześniej o chorobie jej dziecka, nie poddałaby się aborcji. Teraz zaś raniła wrażliwą córkę, zaniedbywała drugą i męża by zyskać pieniądze na dalsze leczenie Willow. Mała bohaterka za to mnie bardzo wzruszała. To niezwykle dojrzała dziewczynka jak na swój wiek. Świadczy o tym, przede wszystkim, to, że nie przejmuje się swoją chorobą, nie martwi się cierpieniem podkreślając, że wielu rówieśników ma gorzej niż ona. Bardzo mi się to podobało i wzruszało czasami do łez.
A samo zakończenie... takiego się nie spodziewałam.
„Krucha jak lód” to piękna powieść o bezgranicznej miłości i poświęceniu. O tym ile kosztuje nas psychicznie i fizycznie opieka nad osobą niepełnosprawną i chorą. O czym czasami zapominamy.
Jak zawsze autorka do napisania powieści jest świetnie przygotowana teoretycznie. Przekazała nam wiele informacji na temat OI, przybliżyła chorobę na którą choruje 1 dziecko na 30 000 urodzeń. Rzadko, ale nigdy nie wiadomo, czy w swoim życiu na tak chorą osobę nie trafimy.

W książce znalazłam też wiele ciekawych przepisów na ciasta. Mama Willow jest cukiernikiem. Kilka razy autorka opisuje ją jak piecze słodkości.

Polecam powieść „Krucha jak lód”.

wtorek, 12 marca 2013

Nicholas Sparks Noce w Rodanthe.


Książka czytana w 2010r. 


" W miłości nigdy nie jest za późno na druga szansę".

Niektórych pisarzy nikomu przedstawiać nie trzeba bo ich książki bronią się same i nie wymagają specjalnej rekomendacji. Jednym z takich twórców jest Amerykanin Nicholas Sparks. Nawet jeśli nie czytałeś/aś żadnej jego powieści ani nie oglądałeś/aś filmu. który powstał na jej podstawie to być może sporo o nim słyszałeś/ słyszałaś. Utwór "Noce w Rodanthe również doczekał się swojej ekranizacji. Główne role otrzymali Richard Gere i Diane Lane. To oni mieli za zadanie w sposób wiarygodny a zarazem ciekawy przedstawić historię dwójki  wykreowanych przez Sparksa bohaterów  .  Spisali się świetnie, powiem więcej film był o wiele lepszy niż książka.

„(...) zdaję sobie sprawę ,że straciłem więcej niż mam nadzieję odzyskać. Ale przynajmiej próbuję teraz coś z tym zrobić. Staram się wierzyć, że mi się uda".

Najważniejszymi postaciami w powieści są  Adrienne  Willis i Paul Flanner. Spotykają się oni dość przypadkowo. Kobieta za namową koleżanki  postanawia spędzić kilka dni w małej nadmorskiej  miejscowości  niedaleko pięknej piaszczystej plaży. Bohaterka przybywa do Rodanthe aby  zająć się pensjonatem prowadzonym przez jej przyjaciółkę. Pomaga nie tylko komuś , ale i sobie. Ona też potrzebuje chwili wytchnienia, spokoju , czasu aby pogodzić się z tym, że mąż zdecydował się poprosić ją o rozwód i  ułożyć sobie życie z kimś innym. Adrienne  nie wiedziała iż pewnego dnia w urokliwym domku przy plaży zjawi się ktoś jeszcze. A jednak  do drzwi puka   niespodziewany gość. Jest nim starszy  mężczyzna, o którym koleżanka  wcześniej  nic nie mówiła. Jak się później okazuje Paul to pochłonięty pracą naukową chirurg, który najbliższą rodzinę i przyjaciół zostawił daleko w tyle. Na pierwszy rzut oka główni bohaterowie są jak dwa magnesy, przeciwieństwa, które  nie powinny były się ze sobą zetknąć. Los chciał inaczej i to właśnie tych dwoje spędzi  razem najbliższy tydzień, siedem dni , które mogą , ale nie muszą okazać się najważniejsze w ich życiu. Co wydarzy się przez ten czas?, jakie będą relacje pomiędzy bohaterami?, Czy ich znajomość okaże się czymś więcej ? A może ktoś lub coś nie pozwoli  aby mogli cieszyć się sobą nawzajem? Tych, którzy są ciekawi dalszych losów Paula i  Adrienne zachęcam do przeczytania kolejnego  dzieła amerykańskiego autora.  Potrafi on za pomocą kilku prostych słów przekonać czytelnika , nakłonić go do tego aby uwierzył, że miłość istnieje naprawdę.

„Im większa miłość, tym większa tragedia. Te dwa elementy zawsze idą w parze". 

Akcja  książki  rozgrywa się w urokliwym  i magicznym miejscu  gdzie można by się wybrać na letni wypoczynek .Piękne nadmorskie krajobrazy  , cudowny klimat, urocza  otoczka.  Sama historia jak zawsze wzrusza i urzeka , ale akcja powinna być o wiele bardziej dynamiczna. Czytałam sporo innych książek autora  w, których w zasadzie od początku coś się działo. Tutaj tego zabrakło. Czytelnicy  i czytelniczki muszą uzbroić się w cierpliwość i poczekać aż w końcu zacznie się coś dziać. Powieść zawiera  mnóstwo szczegółowych opisów postaci , zdarzeń i miejsc w, których w danej chwili znajdują się nasi bohaterowie. Dzięki temu jeśli tylko chcemy możemy "stanąć" obok posłuchać ich rozmów  i popatrzeć jak się zachowują.  Tytuł książki to także mała  podpowiedź dla czytelnika, który jeszcze przed przeczytaniem pierwszych słów wie gdzie tym razem   "zabierze" go autor.  Język i styl utworu doskonale pasują do całości. Opisy o, których wspomniałam wcześniej  są  jednym z atutów utworu. Pozostałe plusy to nieprzewidywalne zakończenie i spore emocje, które  towarzyszyły mi podczas lektury. Książki Nicholasa Sparksa są specyficzne . Daleko im do ideału, ale autor  umie opowiedzieć w nich taką historie, która nie tylko wzruszy , ale i zaciekawi. Moim zdaniem charakterystyczną cechą dobrych pisarzy jest fakt, że po skończeniu lektury często pozostaje niedosyt. Tacy twórcy nigdy nie pokazują wszystkich swoich atutów w jednej powieści, zawsze są w stanie pozytywnie zaskoczyć. Dodać coś co wcześniej ukrywali. Takim pisarzem jest właśnie Sparks. Po przeczytaniu  ostatniej strony   powieści zastanawiamy się co  zaproponuje nam w kolejnej książce. Umiejętność zainteresowania czytelnika opowiadaną przez siebie historią ,  to właśnie ta cecha jego twórczości powoduje, że tak często czytam utwory, które napisał. Mam nadzieje, że w najbliższej przyszłości będę mogła poznać kolejne  dzieła  pisarza bo bardzo lubię tego typu pozycje literackie.  


" Przecież wszyscy żyją w świecie wyznaczonym przez ograniczenia, które są wrogiem naturalności, nie pozwalają na spontaniczną próbę cieszenia się chwilą".

"Noce w Rodanthe" to  lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów autora, miłośników , romansów, i powieści obyczajowych.  Być może nie jest to tytuł, który na długo zostaje w pamięci , ale i tak warto poświęcić mu  swój czas. Jeśli masz ochotę na słodko- gorzką historię miłosną  to lepiej trafić nie mogleś/aś . Polecam i obiecuję, że się nie zawiedziesz. 
Źródło cytatów: 




piątek, 1 marca 2013

Organizacyjnie

Witajcie!

Na samym początku chciałyśmy przeprosić za taki poślizg czasowy z postem organizacyjnym, ale egzaminy i prywatne życie nie dały nam możliwości obgadania wszystkiego na spokojnie. Sprężyłyśmy się jednak i chciałybyśmy rozszerzyć trochę działalność bloga. Oczywiście nadal jest on poświęcony książkom Picoult i Sparksa. Dodatkowo jednak chciałyśmy dołożyć do tych zacnych nazwisk jeszcze jedno, a mianowicie Diane Chamberlain. Oprócz tego mamy Wam również do zaproponowania:

1. Co tygodniowe (dwu tygodniowe lub comiesięczne) panele dyskusyjne
a) każdy (chętny) uczestnik wyzwania wybiera jedną książkę, którą dobrze byłoby przeczytać w danym miesiącu, a następnie prowadzona jest dyskusja na jej temat (wybór książki poprzez ankietę)
b) dodawanie recenzji przeczytanych książek- każdy post musi być oznaczony:
- nickiem osoby
- tytułem recenzowanej książki
- nazwiskiem autora książki.


Najprawdopodobniej nie jest to koniec zmian, które chcemy wprowadzić, ale wszystko w swoim czasie. Zobaczymy jak przyjmą się te, a potem w zależności od efektów postanowimy co dalej.

Chcielibyśmy też poznać Wasze zdanie na temat tego co planujemy. Jeśli macie jakieś pytania możecie zadawać je bezpośrednio pod wpisem lub na maile widniejące z boku po prawej stronie.

Pozdrawiamy,
Bujaczek i Lena173

środa, 9 stycznia 2013

Pół życia - Jodi Picoult

-->
Autor: Jodi Picoult
Tytuł: Pół życia
Tytuł oryginalny: Lone wolf
Tłumaczenie: Magdalena Moltzan-Małkowska
ISBN: 978-83-7839-382-5
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Stron: 464
Moja ocena: 5,5/6

Jodi Picoult należy do moich ulubionych autorek książek. Za każdym razem, gdy ukazuje się na naszym rynku wydawniczym kolejna jej powieść, zastanawiam się czym tym razem mnie zaskoczy, a może tym razem napisała książkę, która mnie nie urzeknie? Jak na razie nigdy się nie zawiodłam i wciąż wypatruję nowych tytułów tej autorki w zapowiedziach wydawniczych. W jej twórczości najbardziej podoba mi się to, że Jodi Picoult rzetelnie przygotowuje się do napisania swojej powieści. Czyta na dany temat, swoją wiedzę konsultuje ze specjalistami, lekarzami, prawnikami itd. Oprócz świetnych pomysłów w jej książkach znajdziecie więc wiele ciekawych informacji.
Tak też jest i w jej najnowszej powieści „Pół życia”.
Tym razem wzorcem dla jednego z bohaterów powieści Luke Warrena jest autentyczna postać - Shaun Ellis, który spędził dwa lata w lasach Dakoty Północnej, dołączając do watahy żyjących na wolności wilków. Jest autorem książki „Żyjący z wilkami”. (Nie uległ on jednak wypadkowi, więc reszta to już fikcja)
Luke mieszka wraz ze swoją siedemnastoletnią córką Carą. Jest badaczem wilków. Poznał je tak dokładnie obserwując ich zachowania w parku rozrywki w którym pracował. Zwierzęta te przesłoniły mu cały świat. Mieszkał z nimi, jadł i rywalizował o pokarm oraz zajmowany teren. Nawet potrafił idealnie naśladować ich odgłosy. Nie wystarczyło mu bytowanie z wilkami na zamkniętym terenie. Postanowił zamieszkać z nimi na wolności, dołączyć do dzikiej watahy wilków w Kanadzie. Udało mu się, ale po powrocie z leśnego życia, nie potrafił już żyć tak jak dawniej. Jego małżeństwo z Georgią rozpadło się, a osiemnastoletni syn Edward opuścił rodzinę i wyjechał do Tajlandii. Po rozwodzie Georgia założyła nową rodzinę. Poślubiła prawnika Joe i ma z nim dwójkę dzieci – bliźniaków. Cara początkowo mieszka z matką, jednak gdy urodziły się bliźniaki czuje się niepotrzebna i postanawia zamieszkać z ojcem. Nastolatka bardzo dobrze czuje się ze swoim tatą, świetnie się rozumieją i wspólnie spędzają czas z wilkami czy na biwakach. Cara jest przekonana, że świetnie zna swojego ojca i że nie ma on przed nią żadnych tajemnic. Pewnego dnia Cara oszukuje ojca mówiąc, że wraz z przyjaciółką będą się uczyć. W rzeczywistości jedzie na imprezę, jednak gdy sytuacja zaczyna się wymykać spod kontroli, alkohol leje się strumieniami a towarzystwo jest coraz bardziej agresywne, dzwoni do ojca by zabrał ją z imprezy. Ojciec przyjeżdża po Carę, ale nie jest zadowolony z występku córki. W drodze powrotnej dochodzi do wypadku. Przed jadącym samochodem wyskakuje jeleń i Luke chcąc uniknąć potrącenia zwierzęcia uderza w drzewo. Cara trafia do szpitala z poważnie połamaną ręką i wymaga natychmiastowej operacji. Luke ma uszkodzony pień mózgu i nie reaguje na bodźce zewnętrzne. Jego szanse na powrót do zdrowia są minimalne. Jest jak roślinka, a jego czynności życiowe podtrzymuje maszyna.
Powiadomiony o wypadku Edward wraca do domu. Teraz on i Cara stają przed dylematem, co zrobić? Czy nadal podtrzymywać ojca przy życiu licząc na cud? Czy odłączyć go od respiratora, a jego narządy przekazać do przeszczepu?
Ich zdanie jest odmienne. Cara za wszelką cenę chce dalej utrzymać przy życiu swojego ojca. Nic dziwnego to on dla niej jest całym światem. „Jest on słońcem w układzie słonecznym jej wszechświata” s. 429. Często tak bywa, że dziecko po rozwodzie rodziców, łączy silna więź z jednym rodziców. Edward jedyny pełnoletni krewny Luke Warrena. Jako jedyny też, dawno temu, 15-letni wówczas chłopiec rozmawiał z ojcem na temat ewentualnego postępowania w podobnej sytuacji. Niestety od sześciu lat nie utrzymywał on z nim kontaktu.
Ta różnica zdań zaprowadzi ich na salę sądową. W trakcie rozprawy na jaw wyjdzie jeszcze wiele tajemnic rodziny i przyczyna konfliktu między ojcem a synem. Jak zakończy się cała konfliktowa sytuacja, przeczytajcie koniecznie.

„Pół życia” to kolejna wspaniała powieść autorki, która jak zwykle podejmuje trudne i kontrowersyjne tematy. Przedstawia je widziane oczami różnych osób. Lektura tej książki jak zwykle wzbudziła we mnie wiele emocji. Starałam się wczuć w to, co czują bohaterowie. Opowiedzieć się po którejś ze stron i muszę się przyznać, że miałam bardzo poważny z tym problem. Osobiście nie wiem jak bym postąpiłam, mam głęboką nadzieję, że nigdy w takiej sytuacji się nie znajdę. Bardzo podoba mi się sposób kreowania bohaterów przez Jodi Picoult. Możemy dokładnie ich poznać – psychikę, motywy postępowania i przemyślenia. Wręcz czujemy jak walczą z własnymi myślami i emocjami.
Dzięki lekturze najnowszej powieści autorki, mogłam też bardzo dokładnie poznać wilki, ich zwyczaje i sposób życia. Takich ciekawostek nie znajdziecie w wielu książkach przyrodniczych. Aż trudno uwierzyć jak wiele mamy wspólnego z tymi zwierzętami i ile od nich samych możemy się nauczyć np. że członkowie stada potrzebują siebie nawzajem, a przetrwanie czasem idzie w parze z ofiarą. „Rdzenni Amerykanie wiedzą, że wilk jest odzwierciedleniem człowieka. Pokazuje nam naszą siłę i nasze słabości.” s. 417
Pamiętajmy więc, że rodzina jest najważniejsza. „... w prawdziwej rodzinie nie chodzi o to, aby zawsze robić jak trzeba, tylko dać drugą szansę bliskim, jeśli nawalili.” s.391

Serdecznie polecam lekturę „Pół życia” Jodi Picoult, myślę, że spodoba się ona nie tylko miłośnikom powieści autorki.

sobota, 5 stycznia 2013

" Świadectwo prawdy" - Jodi Picoult












Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2010 rok.

 

To moje pierwsze spotkanie z książką  Jodi  Picoult. Do tej pory znałam ja tylko z dwu adaptacji filmowych jej książek - tej właśnie i "Bez mojej zgody". Obydwa filmy swą treścią poruszały do głębi.
            Akcję książki Świadectwo prawdy"  Jodi Picoult umieściła w stanie Pensylwania, w Paradise , w społeczności amiszów. Amisze to  chrześcijańska wspólnota protestancka, niezwykle ortodoksyjna,  wywodząca się ze Szwajcarii, a żyjąca dzisiaj w USA, między innymi w w Paradise  gdzie   zajmuje się produkcją rolną prowadząc farmy rolne. Są to, jak ich charakteryzuje ogólnie pisarka,  ludzie prości, pokorni,  żyjący zgodnie ze swoją wiarą i w zgodzie z naturą. Życiem ich kierują  jasne zasady i reguły a  skupiają się na modlitwie, uprawie pola i zacieśnianiu więzi rodzinnych. Prostota ich wypływa między innymi z tego, że amisze nie wysyłają dzieci do szkół publicznych, a wykształcenie ich dzieci kończy się na 14 roku życia. Istotnym dla nich jest by się nie wyróżniać w społeczności, by wszyscy byli sobie równi.  Jest to społeczność hermetycznie zamknięta, nie mająca łatwych kontaktów ze światem zewnętrznym, żyjąca według nakazów niepisanego zbioru zasad zwanego Ordnung, w domu rozmawiająca w swoim ojczystym, niemieckim, języku. Ordnung sprawia, że  amisze, których poznajemy w książce nie akceptują nowoczesnej techniki, a więc  nie korzystają z elektryczności, samochodów, telewizji, fotografii i innych nowoczesnych wynalazków. Poruszają się pojazdami konnymi i noszą proste prawie, że jednakowe stroje.
           W takiej oto społeczności, ludzi dobrych i bogobojnych  wydarza się dramat. Młodziutka Kate Fischer rodzi nocą  w oborze chłopca. Poród jest przedwczesny, Kate zmęczona usypia, gdy się budzi dziecka nie ma, jak również śladów po odbytym porodzie. Rankiem odnalezione zostają zwłoki chłopca. Kate zostaje oskarżona o morderstwo i grozi jej kara dożywocia. Główny wątek książki rozwijany jest wokół  wyjaśnienia okoliczności i przyczyn  zabójstwa dziecka, co się dzieje  w trakcie prowadzonego przewodu sądowego.
            W książce mamy do czynienia z dwoistą narracją. Pierwsza to narracja trzecioosobowa przedstawiająca osoby i wydarzenia związane z  akcją powieści , a więc Kate, jej rodzinę i znajomych, osób prowadzących śledztwo, a także ojca dziecka. Druga zaś pierwszoosobowa prowadzona jest  przez Ellie Hathaway, która opowiada o sobie, swoich przeżyciach i odczuciach osobistych, jak również  związanych z głównym wątkiem  powieści,  w tym roli jaką w nim odgrywa. 
          Głównymi bohaterkami książki są Ellie i Kate, dwie kobiety, z których starsza obsesyjnie pragnie dziecka i nie może go mieć, a młodsza prawdopodobnie przyczyniła się do śmierci  swojego dziecka, a może nawet go zabiła. Ellie, odnosząca sukcesy adwokatka,  to daleka  krewna Kate Fischer. W czasie dramatu na farmie Fischerów przebywa u swojej ciotki, siostry matki Kate, która żyje poza społecznością amiszów. Z dużymi oporami, sama będąc w dołku psychicznym, podejmuje się, na usilną prośbę ciotki,  obrony Kate. Z początku jest negatywnie nastawiona do Kate lecz mimo to, by ta nie trafiła do aresztu  podejmuje się  sprawować nad nią nadzór i w tym celu przenosi się na farmę Fischerów, podejmując trud nie tylko przygotowania i przeprowadzenia obrony dziewczyny, ale również przystosowania się do życia w środowisku, które nie dość, że obce jej kulturowo nie  jest jej przychylne, nie  tylko dlatego, że z  zasady  jest przeciwne obronie Kate, ale również dlatego, że nie toleruje u siebie obcych.  
         Pobyt na farmie rodziców Kate pozwala Ellie  poznać życie i zwyczaje amiszów od podszewki co sprawia, że łatwiej jej  zrozumieć ich,  jak i Kate, która wyparłszy z pamięci dramat, jaki ją spotkał,  nie przyznaje się ani do przyczynienia się do śmierci swego dziecka,  ani do jego urodzenia. Miesiące spędzone wśród spokojnych amiszów, w atmosferze dobroci i pracy, którą każdy musi wykonywać zgodnie z przydziałem  więc również i Ellie, jak się okazuje ma  zbawienny wpływ na nią, która w nic nie wierzy, i dla której do tej pory w  życiu liczył się tylko sukces zawodowy. Staje się to swoistego rodzaju terapią, która sprawia, że gdy w jej życie wchodzi znów miłość z lat studenckich ich powrót do siebie wyda nadspodziewane owoce.
       Obrona, której podejmuje się Ellie jest bardzo trudna i wymaga  zaangażowania  całych jej umiejętności, tym bardziej, że napotyka na bezwzględność prokuratora, dla którego ta sprawa to możliwość błyśnięcia przed wyborami stanowymi i nie ma dla niego żadnego znaczenia  kim jest  Kate i co z tego wynika dla prawidłowego przebiegu procesu.
       Główny  wątek powieści  prowadzony jest przez autorkę  w sposób interesujący i niezwykle zajmujący. Jest w nim  sporo zwrotów akcji, intrygujących  dyskusji i wywodów popartych badaniami szczególnie z zakresu psychologii. Wątek ten wciąga  i  trzyma przez cały czas w napięciu. Ma też niezwykły  finał, a jest nim prawda, która   zaskakuje Ellie w momencie, gdy po zakończeniu procesu opuszcza rodzinę, w gronie której przeżyła kilka miesięcy i z którą bardzo się zżyła.
        Ekscytujące są w tej obszernej powieści, liczącej ponad 600 stron również inne wątki, wątki retrospektywne,  a dotyczące bezpośrednio rodziny Fischerów. Należą do nich historia brata Kate, który musiał opuścić społeczność amiszów, gdyż chciał się uczyć i poszedł wbrew rodzicom na studia, a także samej Kate, która odwiedzając za zgodą matki a bez wiedzy ojca swego brata w Nowym Jorku pokochała Adama, u którego brat mieszkał. Miłość ta, płomienna i piękna  lecz niestety zakazana dla młodej  amiszki nie mogła zakończyć się szczęśliwie i tak też się stało.

    "Świadectwo prawdy" to dramat  społeczno obyczajowy, który nie tylko wzrusza i porusza do głębi historią Kate, ale  który  ukazuje również społeczny wymiar odrębności amiszów, którzy  nie ulegli asymilacji  kulturowej a tym samym amerykanizacji  co staje się   przyczyną różnych problemów, równocześnie przeciwstawiając  wolno toczące się życie rodzinne  amiszów  prowadzone w zgodzie z naturą  konsumpcyjnemu modelowi życia Amerykanów, który szczęścia nie zapewnia a wprost przeciwnie bywa przyczyną braku zadowolenia z  życia przeżywanego w ciągłej rywalizacji.

A poza tym jest to powieść, którą czyta się  z dużą przyjemnością i szybko, by jak najszybciej  dotrzeć do tytułowej prawdy.



czwartek, 3 stycznia 2013

Dokonać wyboru



            „Po powrocie do świata ludzi najtrudniejsze było ponowne nauczenie się emocji. Wszystkie poczynania wilka mają praktyczny, nieskomplikowany wymiar. Nie ma fochów, owijania w bawełnę ani aluzji. Wilki walczą z dwóch powodów: o rodzinę i terytorium. Ludźmi kieruje ego, u wilków nie ma na to miejsca i – w dosłownym tego słowa znaczenia – wybiją ci je z głowy. U wilka świat sprowadza się do rozumienia, wiedzy i szacunku – trybutów odrzuconych przez wielu ludzi wraz z poszanowaniem świata naturalnego.”*

            Dokonałeś już w życiu wielu wyborów, które czasem bezpośrednio kogoś dotyczyły i zmieniły też coś w życiu innych. Minimalnie, ale zawsze coś. Czasem jednak przychodzi taka chwila, że od twojej decyzji będzie zależeć czyjeś zdrowie, ty będziesz decydować o sposobie leczenia. Od ciebie będzie zależeć to czy walczyć o życie tej najważniejszej istoty czy dać jej odejść. To nie jest zabawa, nie cofniesz efektów decyzji, dlatego też dobrze zastanów się nad tym co masz zamiar zrobić.

            Luke Warren jest badaczem wilków. Od kilkunastu lat studiował ich naturę i zwyczaje. Próbował przeniknąć nawet do jednej z watah by choćby minimalnie poczuć jak to jest i obalić mity o tych zwierzętach. Dla swojej pracy poświęcił bardzo wiele. Jego rodzina się rozpadła, syn Edward po kłótni pod wpływem emocji wyjeżdża i zrywa kontakt z bliskimi, dochodzi do rozwodu i tylko po jakimś czasie Cara zamieszkuje z ojcem, bo czuje się niepotrzebna w nowej rodzinie matki. Tymczasem mija kilka lat, dochodzi do poważnego wypadku, w którym brała udział Cara oraz Luke, który zostaje ciężko ranny. Na tę wiadomość Edward wraca do domu i okazuje się, że ktoś musi zadecydować czy walczyć o życie  ojca czy też dać mu odejść. Edward i Cara stają po przeciwnych stronach. Jak to wpłynie na ich i tak już kiepskie stosunki? Jakie tajemnice zostaną odkryte i jak to wpłynie na resztę życia samych zainteresowanych?

            Prozę Jodi Picoult cenię sobie od momentu poznania jej „Bez mojej zgody”. Książka ta sprawiła, że przez bardzo długi czas nie potrafiłam skupić się na innych tak jak powinnam - cały czas wracałam myślami do niej i zastanawiałam się co ja bym zrobiła na miejscu bohaterów. Dotąd było tak za każdym razem gdy sięgałam po coś jej pióra. Czy tak samo będzie z jej najnowszą publikacją noszącą tytuł „Pół życia”?

            Otóż z czystym sumieniem mogę teraz stwierdzić, że pod tym względem nic się nie zmieniło. Powieściopisarka w dalszym ciągu sprawia, że aktualnie czytana przeze mnie pozycja wciąga bez reszty i sprawia, że przez chwilę przenoszę się do świata przedstawianego przez nią i żyję życiem innych. „Pół życia” jest, zabrzmi to trochę nie na miejscu, fascynująca. Nie mam tu jednak na myśli decyzji jaką muszą podjąć Cara i Edward, a to czym zajmuje się Luke. Jego praca sprawiła, że bardziej myślał jak wilk, a nie człowiek. Każde zachowanie ludzkie analizował na podstawie tego co zwierzęta przez niego badane by zrobiły. Przedstawił prawdziwą i jakże prostą naturę wilka. Niemal z fascynacją czytałam fragmenty temu poświęcone. To jak opisywał swoje przygody i spostrzeżenia związane z tymi zwierzętami naprawdę mnie zaciekawiło i sprawiło, że chciałabym dowiedzieć się jeszcze więcej.

            Nie mniej ważny, a można by rzec, najważniejszy, był wątek, który był o podjęciu decyzji przez rodzeństwo, które miało odmienne zdanie w tej sprawie. Chodzi mianowicie o eutanazję, temat rzekę jeśli chodzi o poglądy, trudny oraz wywołujący masę sprzecznych emocji. Osobiście uważam, że w pewnych momentach trzeba dać odejść. Wiem, że łatwo jest mi teraz mówić gdy nie stoję teraz przed takim wyborem i całkiem możliwe, że kiedyś zmienię swoje zdanie. Jednak na dzień dzisiejszy twardo zostaję przy tym, że czasem najtrudniejsza decyzja jest najlepsza, nawet gdy bardzo boli. Dlatego też w trakcie czytania tak bardzo miotałam się między bratem, a siostrą. Z pewnej strony popierałam decyzje Edwarda, a z drugiej byłam całym sercem za tym by to jednak Cara wygrała i miała rację. Wiadomo jednak, że może wygrać tylko jedna ze stron i tak też się stało i tym razem. Tylko, że ta wygrana nie cieszy niezależnie od wyniku.

            W  trakcie rozstrzygania tego kto ma podejmować decyzje o leczeniu Luke’a wychodzą na jaw fakty, które stawiają w nowym świetle wydarzenia sprzed lat i pozwalają wiele zrozumieć etyko bohaterom, ale i czytelnikowi, który na początku może być trochę zdezorientowany. Pośród cierpienia, łez i niedowierzania rodzina, która rozpadła ma teraz szansę znowu być razem.

            Prozy Picoult nie da się przeczytać za jednym razem, przynajmniej ja tak nie potrafię i muszę ją sobie dawkować. Wychodzi mi to co prawda z różnym skutkiem, ponieważ nie zawsze mam tyle samozaparcia by choćby na chwilę odłożyć czytaną pozycję. W przypadku tej publikacji choć od początku mnie zainteresowała do połowy powieści nie miałam z tym moim dawkowaniem sobie emocji problemu. Gdy jednak dotarłam do około dwusetnej strony, dosłownie i w przenośni przepadłam. Nie byłam w stanie oderwać się od czytanego tekstu i tylko przewracałam kolejne strony, aby jak najszybciej poznać zakończenie.

            Znacie to uczucie, kiedy czujecie się jakbyście byli między młotem, a kowadłem? Ja właśnie tak miałam w przypadku „Pół życia” i to pod wieloma względami. Mimo wyrobionego zdania na spotykane tu tematy mimowolnie zaczynałam zastanawiać się nad przedstawione przez bohaterów argumenty. Prócz moich dylematów etycznych targały mną przeróżne emocje: od rozczarowania i nienawiści, które czuli postacie, po zrozumienie i nadzieję. Nie stałam przed takim wyborem i nie chciałabym stać, ale mocno wierze w to, że podjęłabym słuszną decyzję, nieważne jak bardzo mogło by boleć.

            To co lubię w twórczości Jodi to fakt, że staranie przygotowuje się do omawianego tematu. Zbiera tyle informacji ile zdoła, a do tego konsultuje się, że specjalistami w danej dziedzinie. Dlatego też, w każdej swojej publikacji posługuje się fachowymi zwrotami, ale w taki sposób by osoba czytająca rozumiała śledzony tekst. Styl pisania autorki jest bardzo obrazowy, a sposób w jaki dobiera słowa sprawia, że nie raz poleciała mi jedna czy kilka łez.

            Cenie sobie również w niej to, jak przedstawia postacie danej historii. Każdą poznajemy z osobna i dzięki temu. Da się dzięki temu zaobserwować jej mocne i złe strony oraz to jak dziejące się wydarzenia na nie wpływają. Jak się pod ich wpływem zmieniają i reagują na rozwój wydarzeń. Po raz kolejny miałam okazję obserwować, jak łatwo jest wyrobić sobie opinie nie znając wszystkich faktów. Trzymać się ideałów, których nie ma z powodu obawy przed tym co może nadejść. Człowiek zachowuje się czasem dziwnie gdy jego ułożone w miarę życie rozpada się jak domek z kart. Nic w tym dziwnego. Zmiany i ich konsekwencje nie zawsze bywają łatwe i przyjemne.

            „Pół życia” to książka pełna emocji, które aż się proszą o uwolnienie, niezwykle prawdziwa i życiowa. O życiu oraz śmierci i najtrudniejszych wyborach. Napisana z prostotą, ale dopracowana z jak najmniejszymi detalami. Historia, która na długo pozostaje w czytelniku. Fani pisarki z pewnością się nie zawiodą. Gwarantuję.

*str. 417

Autor: Jodi Picoult
Tytuł: Pół życia
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: listopad 2012
Liczba stron: 464

środa, 2 stycznia 2013

Nicholas Sparks Pamiętnik.

Takiego  debiutu życzył by sobie każdy pisarz. To właśnie Pamiętnik jest tą książką , która przyniosła Sparksowi  tak wielką popularność. Wydana w 1997r powieść to historia Noah i Allie. Tych dwoje  spędziło ze sobą   wspaniałe chwilę ,których kobieta niestety nie pamięta. Za to mężczyzna bez trudu przypomni sobie każdą z chwil w jakich miał przy sobie ukochaną. Wszystkie te wspomnienia zostały zapisane w pamiętniku, dzięki temu  bohater  może wracać  pamięcią do 1932r i opowiadać starszej i chorej na Alzheimera kobiecie ich historię. Codziennie  czytanie tej pięknej opowieści to powrót do lat młodości kiedy para najpierw musiała walczyć o swoją miłość a gdy już dane im było choć przez chwilę być razem Allie stanęła przed trudnym wyborem. 
"Pamiętnik" to powieść w, której próżno szukać skomplikowanych sytuacji, czarnych charakterów i innych ozdobników. Narracja, konstrukcja utworu, charaktery i osobowości są bardzo ciekawe. Debiutancki utwór jednego z najbardziej poczytnych amerykańskich  to opowieści o sile miłości. Opisane tam uczucie jest potężne, prawdziwe, nie zapomniane. Ekranizacja tej powieści to  jedna z najpiękniejszych produkcji o miłości. Film pełen emocji oraz wzruszających momentów. Aktorzy grający główne role czyli Rachel
McAdams. i Rayan Gostling  spisali się znakomicie. Książkę polecam miłośnikom romantycznych historii oraz fanom autora.Zanim rozpoczniecie czytanie  zaopatrzcie się w mnóstwo chusteczek. Wzruszenie  gwarantowane.

wtorek, 1 stycznia 2013

Spóźnione, skruszone podsumowanie.

Cóż, szczególnie ten drugi epitet bardzo trafnie określa to, o czym zaraz będę mówiła.

Otóż, nie wyszło. Przepraszamy. A raczej, korekta: wyszło. Ale jedynie dzięki Wam. Dzięki Waszym recenzjom, Waszym komentarzom, Waszemu zaangażowaniu. Mój zapał, który jeszcze na początku był ogromny, gdzieś w między czasie się wypalił. Picoult mi zbrzydła, na Sparksa wiecznie nie mam czasu. Zaczęłam czytać trochę inne książki, a te poszły w odstawkę. Czas zaczął uciekać, trudno było znaleźć chwilę, by napisać coś na własnym blogu, a co dopiero tutaj.
Dlatego przepraszam. Pranie się nie udało. Miało potrwać rok i tyle trwało (a nawet chwilkę dłużej). Teraz, zanim przejdę do zasadniczej części posta, chciałabym podsumować miniony rok:

Trzy najchętniej czytane recenzje to:
Ocean miłości (lub inaczej List w butelce) N.Sparksa
Anioł Stróż N.Sparksa
Szczęściarz N.Sparksa

Najczęściej publikowała u nas Lena173, bo umieściła aż 11 recenzji, a zaraz za nią uplasowała się Boo z 7 tekstami na koncie. Wielu osobom zapał przeszedł tak szybko, jak przyszedł i nie przeczytali ani jednej książki. Jednak, patrząc po autorkach bloga... cóż nie ma co się dziwić.

Przejdźmy teraz do rzeczy najważniejszej: Razem z Olą, chciałam serdecznie pogratulować osobom, które wytrwały do końca. Końca? Tak, końca. Niestety, chociaż nie włożyłyśmy w tego bloga tyle pracy ile potrzebował on do sprawnego i atrakcyjnego funkcjonowania, to jednak troszkę jej włożyłyśmy. A aktualnie nawet na to "troszkę" nie mamy czasu. Zamiast tego mamy propozycję: z przyjemnością (a może po trochu i z żalem w sercu?) przekażemy wyzwanie pod lepsze skrzydła. Jeśli ktoś czuje się na siłach zostać administratorem bloga Wyciągnięte z półki "życie", zapraszamy na maila lub gg którejś z autorek (w bocznej kolumnie). Jeśli do końca roku nikt się nie zgłosi, bardzo nam przykro, będziemy musiały zamknąć bloga.

I to by było na tyle.
Pozdrawiam!

Edith: mamy już nowych autorów i administratorów w jednym. Będą nimi Lena173 i Bujaczek:)