„Po powrocie do świata ludzi najtrudniejsze
było ponowne nauczenie się emocji. Wszystkie poczynania wilka mają praktyczny,
nieskomplikowany wymiar. Nie ma fochów, owijania w bawełnę ani aluzji. Wilki
walczą z dwóch powodów: o rodzinę i terytorium. Ludźmi kieruje ego, u wilków
nie ma na to miejsca i – w dosłownym tego słowa znaczenia – wybiją ci je z
głowy. U wilka świat sprowadza się do rozumienia, wiedzy i szacunku – trybutów
odrzuconych przez wielu ludzi wraz z poszanowaniem świata naturalnego.”*
Dokonałeś
już w życiu wielu wyborów, które czasem bezpośrednio kogoś dotyczyły i zmieniły
też coś w życiu innych. Minimalnie, ale zawsze coś. Czasem jednak przychodzi
taka chwila, że od twojej decyzji będzie zależeć czyjeś zdrowie, ty będziesz
decydować o sposobie leczenia. Od ciebie będzie zależeć to czy walczyć o życie
tej najważniejszej istoty czy dać jej odejść. To nie jest zabawa, nie cofniesz
efektów decyzji, dlatego też dobrze zastanów się nad tym co masz zamiar zrobić.
Luke
Warren jest badaczem wilków. Od kilkunastu lat studiował ich naturę i zwyczaje.
Próbował przeniknąć nawet do jednej z watah by choćby minimalnie poczuć jak to
jest i obalić mity o tych zwierzętach. Dla swojej pracy poświęcił bardzo wiele.
Jego rodzina się rozpadła, syn Edward po kłótni pod wpływem emocji wyjeżdża i
zrywa kontakt z bliskimi, dochodzi do rozwodu i tylko po jakimś czasie Cara
zamieszkuje z ojcem, bo czuje się niepotrzebna w nowej rodzinie matki. Tymczasem
mija kilka lat, dochodzi do poważnego wypadku, w którym brała udział Cara oraz
Luke, który zostaje ciężko ranny. Na tę wiadomość Edward wraca do domu i
okazuje się, że ktoś musi zadecydować czy walczyć o życie ojca czy też dać mu odejść. Edward i Cara
stają po przeciwnych stronach. Jak to wpłynie na ich i tak już kiepskie
stosunki? Jakie tajemnice zostaną odkryte i jak to wpłynie na resztę życia
samych zainteresowanych?
Prozę
Jodi Picoult cenię sobie od momentu poznania jej „Bez mojej zgody”. Książka ta
sprawiła, że przez bardzo długi czas nie potrafiłam skupić się na innych tak
jak powinnam - cały czas wracałam myślami do niej i zastanawiałam się co ja bym
zrobiła na miejscu bohaterów. Dotąd było tak za każdym razem gdy sięgałam po
coś jej pióra. Czy tak samo będzie z jej najnowszą publikacją noszącą tytuł
„Pół życia”?
Otóż
z czystym sumieniem mogę teraz stwierdzić, że pod tym względem nic się nie
zmieniło. Powieściopisarka w dalszym ciągu sprawia, że aktualnie czytana przeze
mnie pozycja wciąga bez reszty i sprawia, że przez chwilę przenoszę się do świata
przedstawianego przez nią i żyję życiem innych. „Pół życia” jest, zabrzmi to
trochę nie na miejscu, fascynująca. Nie mam tu jednak na myśli decyzji jaką
muszą podjąć Cara i Edward, a to czym zajmuje się Luke. Jego praca sprawiła, że
bardziej myślał jak wilk, a nie człowiek. Każde zachowanie ludzkie analizował
na podstawie tego co zwierzęta przez niego badane by zrobiły. Przedstawił
prawdziwą i jakże prostą naturę wilka. Niemal z fascynacją czytałam fragmenty
temu poświęcone. To jak opisywał swoje przygody i spostrzeżenia związane z tymi
zwierzętami naprawdę mnie zaciekawiło i sprawiło, że chciałabym dowiedzieć się
jeszcze więcej.
Nie
mniej ważny, a można by rzec, najważniejszy, był wątek, który był o podjęciu
decyzji przez rodzeństwo, które miało odmienne zdanie w tej sprawie. Chodzi
mianowicie o eutanazję, temat rzekę jeśli chodzi o poglądy, trudny oraz
wywołujący masę sprzecznych emocji. Osobiście uważam, że w pewnych momentach
trzeba dać odejść. Wiem, że łatwo jest mi teraz mówić gdy nie stoję teraz przed
takim wyborem i całkiem możliwe, że kiedyś zmienię swoje zdanie. Jednak na
dzień dzisiejszy twardo zostaję przy tym, że czasem najtrudniejsza decyzja jest
najlepsza, nawet gdy bardzo boli. Dlatego też w trakcie czytania tak bardzo
miotałam się między bratem, a siostrą. Z pewnej strony popierałam decyzje
Edwarda, a z drugiej byłam całym sercem za tym by to jednak Cara wygrała i
miała rację. Wiadomo jednak, że może wygrać tylko jedna ze stron i tak też się
stało i tym razem. Tylko, że ta wygrana nie cieszy niezależnie od wyniku.
W trakcie rozstrzygania tego kto ma podejmować
decyzje o leczeniu Luke’a wychodzą na jaw fakty, które stawiają w nowym świetle
wydarzenia sprzed lat i pozwalają wiele zrozumieć etyko bohaterom, ale i
czytelnikowi, który na początku może być trochę zdezorientowany. Pośród
cierpienia, łez i niedowierzania rodzina, która rozpadła ma teraz szansę znowu
być razem.
Prozy
Picoult nie da się przeczytać za jednym razem, przynajmniej ja tak nie potrafię
i muszę ją sobie dawkować. Wychodzi mi to co prawda z różnym skutkiem, ponieważ
nie zawsze mam tyle samozaparcia by choćby na chwilę odłożyć czytaną pozycję. W
przypadku tej publikacji choć od początku mnie zainteresowała do połowy
powieści nie miałam z tym moim dawkowaniem sobie emocji problemu. Gdy jednak
dotarłam do około dwusetnej strony, dosłownie i w przenośni przepadłam. Nie
byłam w stanie oderwać się od czytanego tekstu i tylko przewracałam kolejne
strony, aby jak najszybciej poznać zakończenie.
Znacie
to uczucie, kiedy czujecie się jakbyście byli między młotem, a kowadłem? Ja
właśnie tak miałam w przypadku „Pół życia” i to pod wieloma względami. Mimo
wyrobionego zdania na spotykane tu tematy mimowolnie zaczynałam zastanawiać się
nad przedstawione przez bohaterów argumenty. Prócz moich dylematów etycznych
targały mną przeróżne emocje: od rozczarowania i nienawiści, które czuli
postacie, po zrozumienie i nadzieję. Nie stałam przed takim wyborem i nie
chciałabym stać, ale mocno wierze w to, że podjęłabym słuszną decyzję, nieważne
jak bardzo mogło by boleć.
To
co lubię w twórczości Jodi to fakt, że staranie przygotowuje się do omawianego
tematu. Zbiera tyle informacji ile zdoła, a do tego konsultuje się, że
specjalistami w danej dziedzinie. Dlatego też, w każdej swojej publikacji posługuje
się fachowymi zwrotami, ale w taki sposób by osoba czytająca rozumiała śledzony
tekst. Styl pisania autorki jest bardzo obrazowy, a sposób w jaki dobiera słowa
sprawia, że nie raz poleciała mi jedna czy kilka łez.
Cenie
sobie również w niej to, jak przedstawia postacie danej historii. Każdą
poznajemy z osobna i dzięki temu. Da się dzięki temu zaobserwować jej mocne i
złe strony oraz to jak dziejące się wydarzenia na nie wpływają. Jak się pod ich
wpływem zmieniają i reagują na rozwój wydarzeń. Po raz kolejny miałam okazję
obserwować, jak łatwo jest wyrobić sobie opinie nie znając wszystkich faktów.
Trzymać się ideałów, których nie ma z powodu obawy przed tym co może nadejść.
Człowiek zachowuje się czasem dziwnie gdy jego ułożone w miarę życie rozpada
się jak domek z kart. Nic w tym dziwnego. Zmiany i ich konsekwencje nie zawsze
bywają łatwe i przyjemne.
„Pół
życia” to książka pełna emocji, które aż się proszą o uwolnienie, niezwykle
prawdziwa i życiowa. O życiu oraz śmierci i najtrudniejszych wyborach. Napisana
z prostotą, ale dopracowana z jak najmniejszymi detalami. Historia, która na
długo pozostaje w czytelniku. Fani pisarki z pewnością się nie zawiodą.
Gwarantuję.
*str. 417
Autor: Jodi Picoult
Tytuł: Pół życia
Wydawnictwo: Prószyński i
S-ka
Rok wydania: listopad
2012
Liczba
stron: 464
Jeszcze jej nie czytałam, ale z pewnością sięgnę!
OdpowiedzUsuńMam ogromną chęć na książkę autorstwa pani Jodi!
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkurs!
Do wygrania hit ostatnich tygodni: książka "Ostatnia spowiedź" :)