Jakiś czas temu nabrałam ochotę na zrecenzowanie książek, które
przeczytałam przed założeniem bloga. Co prawda nie było tego zbyt wiele,
jednak to właśnie one sprawiły, że moja przygoda z czytaniem rozwinęła
się na dobre i mogę być tu teraz z Wami. Wydaje mi się, że pozostaną one
ze mną już zawsze i choć nie wszystkie z nich mnie zachwyciły, to
uważam je za te pierwsze. Aż jestem ciekawa, czy pamiętam je tak dobrze,
jak miało to miejsce przez kilku laty.
"Jesień cudów" przedstawia nam historię kobiety, która
wiedziecie szczęśliwe życie u boku kochającego męża i córki. Mariah
nigdy by się nie spodziewała, że z dnia na dzień dowie się o zdradzie
swojego partnera i będzie musiała rozpocząć wszystko od nowa. Głównej
bohaterce dość trudno jest się pozbierać po wydarzeniach, które
doprowadziły do rozpadu jej związku. Oliwy do ognia dolewa sytuacja, w
której samotna matka zauważa dziwne zachowania swojej pociechy. Faith
zaczyna bowiem prowadzić konwersacje z wyimaginowaną przyjaciółką i
wykazuje tajemnicze zdolności uzdrowicielskie. Niespodziewanie na jej
ciele zaczynają pojawiać się również stygmaty, które wywrócą ich życie
do góry nogami, a o prywatności będą mogły tylko pomarzyć. Jak zakończą
się losy Maiah i Fith? Czy Colinowi uda się pozbawić swoją byłą żonę
praw do opieki nad ich córką? Jak rolę odgrywa w tym wszystkim prezenter
telewizyjny, Ian Fletcher?
Przez kilka ostatnich miesięcy nie byłam pewna czuć, które pozostały we
mnie po przeczytaniu tej książki. Co prawda bardzo mi się ona podobała,
jednak była szczerze przerażona zachowaniami ludzi, którzy raz po raz
pojawiali się w życiu głównej bohaterki. Przedmiotowe traktowanie
siedmioletniego dziecka, jako własności ludu było ponad moje siły i
myślałam, że nie wytrzymam kilku kolejnych stron. Ze wszelkich sił
starałam się zrozumieć postępowanie ludzi, którzy tak licznie gromadzili
się pod domem Mariah i pragnęli aby jej córeczka uzdrowiła ich
bliskich. Każdy z nich pragnął dostąpić błogosławieństwa z rąk Faith,
jednak czy musieli oni ukazywać swoje uczucia w tak drastyczny sposób?
Czy głównym bohaterkom nie wystarczyły ataki, których nieustannie
doświadczały ze strony osób, które oskarżały je o głoszenie rzeczy
nieprawdziwych? Dlaczego nikt nie próbował się odnaleźć w ich sytuacji?
Powieść Jodi Picoult czytało się bardzo przyjemnie, choć już nie tak
szybko, jak inne pozycje tej autorki. Stosunkowo ostrożnie podchodzę do
książek, które w jakikolwiek sposób poruszają temat religii. W przypadku
tej powieści nie miała ona aż takiego znaczenia, ponieważ pojawiło się w
niej wiele innych problemów i to właśnie one zdominowały temat wiodący
tego utworu. Bardzo się z tego powodu cieszę i mimo, że uważam "Jesień cudów"
za jedną ze słabszych pozycji amerykańskiej autorki, to jestem w stu
procentach pewna, że w niedalekiej przyszłości powrócę do tej historii i
na nowo przeżyje wzloty i upadki jej bohaterów. Zachęcam do tego
również osoby, którym przypadła do gustu twórczość Jodi Picoult. Nie
polecałabym ją jednak osobom, które dopiero zaczynają przygodę z
pisanymi przez nią książkami. Szkoda byłoby bowiem, gdybyście już na
samym początku się do nich zniechęcili...
Wyd. Prószyński i S-ka, czerwiec 2007
ISBN: 978-83-7469-523-7
Liczba stron 424
Ocena: 6/10
Nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, choć mam w planach ,,Tam gdzie ty". Może zaś skuszę się na ,,Jesień cudów" :)
OdpowiedzUsuńJa znam tylko "Bez mojej zgody" i jakoś fanką innych książek nie jestem ! xD
OdpowiedzUsuńJa w ogóle nic nie znam tej autorki. Sparks jest mi lepiej znany.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z ksiazka-od-kuchni.blogspot.com
Nie chciałambym się zniechęcić na wstępie.:P
OdpowiedzUsuńMusze zapoznać się z dziełami tej autorki...:)