Z Jodi Picoult (czyt. 'piko' - sprawdziłam w sieci) miałam jak na razie do czynienia dwa razy i za każdym razem byłam pozytywnie zaskoczona. No tak, ale żadna z tamtych książek nie podejmowała kwestii Boga, wizjonerstwa czy stygmatów. A 'Jesień cudów' tak i czytanie tej książki wywoływało u mnie różne odczucia. Ale najpierw, o co chodzi?
Mariah i Colin od kilku lat są małżeństwem. Z zewnątrz wygląda to wszystko pięknie, ale siedem lat temu, kiedy Mariah była w ciąży, przyłapała swojego męża na zdradzie i przypłaciła to ciężką depresją i próbą samobójczą. Colin, szanowny małżonek, nie podejmując żadnej innej próby, postanowił oddać żonę do ośrodka zamkniętego zwanego czasem szpitalem psychiatrycznym. Na cztery miesiące (osobiście zastanawiam się, czemu ona go nie szurnęła później, bo co to za mąż, który nie wysili się by pomóc, tylko od razu bach-bach, sądowy nakaz szykuje). No, ale było - minęło.
Po siedmiu latach rodzinkę uzupełnia córeczka, Faith (ang. wiara), śliczna blondyneczka, kochająca rodziców nad życie. Ale oto, jednego dnia powtarza się sytuacja sprzed tych kilku lat - tym razem jednak Mariah przyłapuje męża i kochankę mając za plecami córeczkę. I się zaczyna.
Krótko po rozwodzie rodziców, z Faith zaczyna coś się dziać - dziewczynka twierdzi, że przemawia do niej Bóg. Oczywiście, początkowo nikt jej nie wierzy, zrzuca się to raczej na karb wyimaginowanego przyjaciela. Ale Bóg mówiący do Faith jest kobietą. Co więcej, wkrótce dziewczynka zaczyna dokonywać cudów - przywraca do życia niedawno zmarłą (...)* oraz chore na AIDS dziecko - i doświadcza stygmatów. Więc co się dzieje? Dziecko ma halucynacje, czy faktycznie kontaktuje się z nią Bóg? Kto odpowiada za rany dziecka?
W momencie kiedy czytelnik jest już niemal przekonany, że coś musi być na rzeczy, o dziecku przypomina sobie ojciec i postanawia w sądzie walczyć o całkowite prawo opieki nad córką. Tutaj nie ma już mowy o boskości wizji dziewczynki, za to są próby ukazania matki jako wariatki, krzywdzącej swoje dziecko, nawet nieświadomie.
I w końcu czytelnik nie wie już co myśleć - czy to dziecko jest chore, czy może to jednak matka cierpi na zespół Münchhausena*, a może dziewczynka faktycznie rozmawia z Bogiem?
Żeby się przekonać, trzeba przeczytać.
Na piątkowym spotkaniu Biblionetkowym pojawiła się opinia, że książki Picoult zawsze dotyczą dzieci i zawsze, w którymś momencie akcja przenosi się do sądu. Sama prawda - przynajmniej jeśli chodzi o te książki, które czytałam ja. Czy to dobrze, czy źle - nie mi osądzać. Za to wypowiem się o 'Jesieni cudów' - pomimo wcześniej zasłyszanych wśród znajomych opinii, nie uważam tej książki za jakąś strasznie słabą. Owszem, zakończenie rozczarowuje, ale pewnie dlatego, że jest mało zaskakujące, nie wali człowieka w łeb. A szkoda.
Książkę przeczytajcie tylko jeśli koniecznie chcecie wyrobić sobie na jej temat opinię, w innym wypadku - sięgnijcie po coś innego.
* Te kropeczki po to, by nie zdradzić, o którą z postaci chodzi. Nie chcę już więcej spoilować.
* O tej chorobie warto przeczytać 'Mama kazała mi chorować'
* O tej chorobie warto przeczytać 'Mama kazała mi chorować'
Mnie zaciekawiłaś. Książka z jednej strony życiowa, z drugiej niezwykła. Zastanawiam się, co w końcu działo się z dziewczynką (nie zdradzaj!) sięgnę jak najszybciej... W sumie to jutro lecę do biblioteki :)
OdpowiedzUsuńprzeczytam z pewnością, gdyż założyłam sobie, że zapoznam się ze wszystkimi książkami autorki nie zwracając uwagi na recenzje, chce móc wyrobić sobie sama zdanie na temat każdej z książek i dopiero wówczas dyskutować :)
OdpowiedzUsuńCzytałam dotychczas tylko jedną książkę tej autorki.Zaciekawiła mnie Twoja recenzja, więc myślę, że "Jesień cudów" będzie kolejną książką Jodi Picoult po którą sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Ja mam pytanie. Na końcu książki okazało się że to Mariah była tym jej Bogiem ? Bo już się pogubiłam.
OdpowiedzUsuńtak zgadzam sie z osoba powyzej :)) tez chcialabym znac odpowiedz.
OdpowiedzUsuńNo nie mogę Wam tego zdradzic, bo przy okazji zdradziłabym to też tym, którzy wiedziec nie chcą ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli Wy nie chcecie czytac całości, wystarczą Wam dwie ostatnie strony, np. w bibliotece czy nawet księgarni (jeśli macie w sobie dośc tupetu ;)).
Pozdrawiam,
Boo
Ale ja przeczytałam tą książkę tylko na końcu jej nie zrozumiałam za bardzo.
UsuńTyle dobrego naczytałam się o autorce, aż w końcu trafiłam na "Dziesiąty krąg" i niestety klapa, ale dam jej jeszcze jedną szansę.
OdpowiedzUsuńhej daj znać czy jesteś zainteresowana Wędrującą książką, jeśli tak prześlij adres na maila daria.krys@onet.pl, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń