niedziela, 16 września 2012

„Krucha jak lód” - Jodi Picoult



                        „- Kiedy kogoś kochasz, to wymawiasz jego imię zupełnie inaczej. Słychać, że w twoich ustach jest bezpieczne.”*

            Posiadanie rodziny dla wielu z nas jest bardzo ważne. Marzymy o szczęśliwym domu z gromadką dzieci i kochającym partnerze. Gdy nasze marzenia powoli się spełniają i zaczynamy oczekiwać na upragnione dziecko błagamy tylko o to by było zdrowe i nie musiało walczyć z przeszkodami. Chcemy by było szczęśliwe i miało wszystko co najlepsze…Czasem... Czasem jest jednak tak, że mimo gorących próśb nasza pociecha rodzi się chora. Wtedy właśnie zaczyna się walka, która trwa cały czas, do końca życia i na każdym kroku…

              Rodzina O'Keefe na pierwszy rzut oka wydaje się jak każda inna. Mama, która marzy o otwarciu własnej cukierni, tata pracujący w policji, córka, która się uczy no i maleństwo długo wyczekiwane, które niedługo przyjdzie na świat. Wszystko było dobrze do momentu gdy w czasie badania USG wykryto, że maleństwo choruje na osteogenesis imperfecta (wrodzona łamliwość kości). Willow jeszcze będąc w brzuchu mamy ma złamane kości, a podczas porodu tych złamań może być jeszcze więcej. Istnieje możliwość, że nie przeżyje przyjścia na świat. Gdy jednak przychodzi na świat kończy się to tylko i aż złamaniami. Od tego momentu nawet najmniejszy ruch czy delikatny dotyk może sprawić, że dziewczynka będzie miała złamaną jakąś kość. Jej życie jest naznaczone cierpieniem i wyrzekaniem się wielu rzeczy. Do tego jest również narażona na spojrzenia pełne litości i niezrozumienia. Jak z tym wszystkim poradzi sobie rodzina O’Keefe? Czy będą w stanie zrobić wszystko dla Will? Czy będą się ze sobą zgadzać? Jak zakończy się ta historia?

            Zawsze gdy sięgam po książki Picoult jestem pewna, że po przeczytaniu ostatniego zdania przez dość długi czas trudno będzie mi się skupić na jakiejś innej pozycji literackiej. Dzieje się tak ponieważ każda jej powieść sprawia bowiem, że myśli krążą mi właśnie wokół niej. Przewijają mi się w myślach  fragmenty, pojedyncze zdania, które sprawiają, że moje postrzeganie różnych rzeczy się zmienia. Czy tym razem było tak samo? Owszem. Amerykańska powieściopisarka i tym razem mnie nie zawiodła. Sprawiła, że na parę dni żyłam życiem rodziny Willow. „Krucha jak lód” sprawia, że zadajemy obie pytania, które zadają sobie bohaterowie powieści. I uwierzcie odpowiedź nie jest wcale taka oczywista. Może to zabrzmi nieciekawie ale popierałam matkę dziewczynki ponieważ dobrze wiem jak to jest walczyć z przeszkodami gdy nie ma się na to funduszy. Nie uważam tego za wyrachowanie czy chęć wzbogacenia się. Ona chciała zapewnić jej szansę na w miarę normalne życie. Owszem chwytało mnie za serce gdy Willow cierpiała i w tych momentach zrobiłabym wszystko na miejscu Charlotte by mała przestała wątpić w miłość do niej. Irytowały mnie osądy innych, łatwo oceniać gdy stoi się po drugiej stronie. Cała ta sytuacja dla żadnej z bohaterów nie była łatwa i Jodi pokazuje to bez litości szczegółowo. Widzimy obraz rodziny, która w obliczu tragedii stara się aby przetrwała.

            Książka ta to nie tylko cierpienie, żal i smutek. Willow jest jak na swój wiek inteligentna. Spędza dużo czasu na czytaniu i surfowaniu po Internecie czy też oglądaniu różnych programów. Zawsze zaskoczy jakąś ciekawostką. Jest też bardzo silna, bez łez i słowa skargi znoi każde złamanie i proces leczenia. Wie, że to wszystko dla jej dobra i nie marudzi. Choć tak naprawdę ma święte prawo płakać, narzekać i być zrezygnowaną. Zamiast tego jest pogodna i uśmiechnięta. Nie morze robić wielu rzeczy co jej rówieśnicy, ale zawsze jakoś to sobie rekompensuje. Śmiało mogę stwierdzić, że wielu z nas mogło by brać z niej przykład. Jej dojrzałość w niektórych momentach wywoływała łzy i zaskakiwała, bo wnioski do których ona dochodziła zajmowało mi o wiele więcej czasu. Willow jest kimś godnym naśladowania.

            Po przeczytaniu tejże powieści jestem jakby wypruta z emocji. Już dawno nie czytałam tak emocjonującej książki. Jodi Picoult w tej powieści wywołuje w czytelniku masę skrajnych emocji. Towarzyszy nam wściekłość, radość, smutek, żal i rozczarowanie oraz wiele, wiele więcej. Całym sercem byłam za tym aby tej rodzinie się udało, aby przetrwali ten kryzys. Przerażał mnie i fascynował ten pokład miłości, strachu i zaparcia w walce. Nie sądziłam, że można kochać za mocno, a tu wychodzi na to, że chyba można…

            „Krucha jak lód” pokazuje jak wiele można zrobić dla swojego dziecka. Jej się tak naprawdę nie da opisać bo obojętnie co by się napisało będzie wydawało się za mało. Tę książkę trzeba po prostu przeczytać. Historia jest napisana z różnych punktów widzenia dzięki czemu wiemy co czuje poszczególny bohater. Do tego jest napisana językiem łatwym i przyjemnym. Wszystko jest szczegółowo opisane i nawet nazwy medyczne nie sprawiają trudności. Osobiście uważam, że to obowiązkowa pozycja dla każdej osoby. Zmusza do przemyśleń i sprawia, że doceniamy to co mamy. Wyszło takie masło maślane, ale tak już mam. Trudno mi napisać coś sensownego o twórczości Picoult.

*str. 131
Autor: Jodi Picoult
Tytuł: Krucha jak lód
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: maj 2010
Liczba stron: 616

8 komentarzy:

  1. nie potrafie sobie tego nawet wyobrazic
    i podziwiam kazda matke ktora decyduje sie na urodzenie chorego dziecka

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam Picoult, czytałam dotąd pięć jej książek, tej akurat nie, ale to się nadrobi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ta książka od dawna jest na mojej liście must have

    OdpowiedzUsuń
  4. "Krucha jak lód" już za mną. Przepiękna i wzruszająca. Polecam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po twojej recenzji wnioskuję, że to raczej nie książka dla mnie ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna recenzja.. Książka bardzo mnie zainteresowała:)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetna recenzja, może jak znajdę chwilkę czasu to sięgnę po książkę :)

    OdpowiedzUsuń