Do takich osób z całą pewnością możemy zaliczyć Jeremy’ego Marsha. Jest to dziennikarz badający i demaskujący różne nadprzyrodzone zjawiska, których nikt inny w logiczny sposób wyjaśnić nie potrafi. Dzięki swej pracy, lub może raczej z jej powodu mężczyzna nie wierzy w nic czego nie można wyjaśnić dzięki nauce i wiedzy do tej pory osiągniętej przez ludzkość. Sukcesy w zawodzie, a szczególnie jedna „demaskatorska” akcja doprowadzają do tego, ze Jeremy zaczyna być sławny. Wręcz nie może odpędzić się od kolegów ze swej branży chcących za wszelką cenę zrobić z nim wywiad. Choć z początku Jeremy’emu to pochlebia, z czasem zaczyna mocno ciążyć. Wybawieniem okazuje się sprawa tajemniczych świateł z Bone Creek, którą ma w najbliższym czasie zbadać. Wyjazd do małego miasteczka ma na niego zbawienny wpływ i to nie tylko ze względu na spokój i ciszę tam panującą. Jeremy poznaje tam bowiem Lexie, która, choć niedostępna, zaczyna powoli gościć w jego sercu. Czy dziewczyna da mu szansę? Czy sprawę tajemniczych świateł da się jakoś logicznie wyjaśnić? I najważniejsze, czy Jeremy uwierzy w cuda? Przekonajcie się sami ;)
„Kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością” słowa tej piosenki chyba najtrafniej mogłyby scharakteryzować Lexie i Jeremy’ego- głównych bohaterów „Prawdziwego cudu” Nicholasa Sparksa. Nad życiem obojga wisi przeszłość i choć sprawy z tamtego okresu mają już dawno za sobą, to doświadczenia wtenczas zebrane rzutują w dużej mierze również na ich doczesne życie. Boją się podjąć ponownie takie a nie inne decyzje, boją się cierpienia i bólu a co za tym idzie, boją się również miłości. Choć bez problemu można wyczuć chemię, która między nimi występuje, oni jednak wolą nie dopuszczać do siebie myśli i wątpliwości dotyczących uczuć drugiej strony. Czy w końcu się przełamią? A może nigdy nie wyznają swoich uczuć?
Nicholas Sparks jest powszechnie znanym autorem powieści. Jedni go uwielbiają, inni wręcz przeciwnie. Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. Książki tegoż autora potrafią wywrzeć na czytelnika niebagatelny wpływ, wywołać emocje, o których istnieniu nie miało się wcześniej pojęcia.
Według mnie Sparks jest mistrzem tworzenia nastroju. Klimat i nastrój jego książek potrafi bowiem oczarować niemal każdego i choć zarzuca mu się przewidywalność, to w każdym jego utworze jest coś zaskakującego. Czytając jego książki niejednokrotnie zdarza mi się marzyć jak by to było znaleźć się na miejscu bohaterów, przeżywać ich radości, miłości i smutki, bowiem nie każda książka Sparksa kończy się happy endem.
Czytając „Prawdziwy cud” rzuciło mi się w oczy podobieństwo postaci, miejsc do innej jego książki pt. „Od pierwszego wejrzenia”. Jak się później okazało „prawdziwy cud” stał się niejako wstępem do wyżej przeze mnie wymienionej kontynuacji. Bez obaw, obydwie książki posiadają odrębną fabułę przez co zachowanie kolejności nie jest konieczne.
Reasumując. Książki Nicholasa Sparksa swoją lekkością potrafią nas przenieść w naprawdę odległe miejsca, gdzie wraz z bohaterami przeżywamy coraz to nowe wydarzenia i emocje. „Prawdziwy cud” polecam osobom lubiącym romanse z niewyjaśnionymi zagadkami w tle, jak i fanom twórczości Nicholasa Sparksa. ;)
Nie miałam jeszcze okazji przeczytać tej powieści, ale myślę, że to zrobię, bo uwielbiam Sparksa ;) Jego powieści są magiczne i takie ciepłe, wszystko, o czym marzą ludzie ;)
OdpowiedzUsuńJakoś Sparks wciąż mi umyka ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, ale kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuń