poniedziałek, 15 października 2012

"W imię miłości" Jodi Picoult



Czasami trzeba bardzo uważać jaką książkę bierze się po tej, którą się właśnie skończyło. Na przykład, kilka lat temu po lekturze „Trzy” Dekkera, „Emma i ja” Flock była dla mnie do bólu przewidywalna, a na pewno po przeczytaniu czegoś innego podchodziłabym do niej inaczej. Tak, kolejność książek, po które sięgamy jest bardzo ważna. Dlatego czytanie „W imię miłości” Picoult po „Skrzywdzonej” nie było dobrym pomysłem. Ale po kolei.

Pewna pani prokurator, w odległej krainie zwanej USA (konkretnie, w Nowej Anglii, jak zawsze u Picoult) zajmowała się głównie sprawami molestowania dzieci. Częstotliwość stykania się z takimi rodzinnymi tragediami zdążyła już ją nieco znieczulić na to, przez co przechodzą dzieci i rodzice. Jej życie wydawało się idealne – mąż, synek, praca, przyjaciel. Wspaniale. Niestety, któregoś dnia okazało się, że jej synek Nathaniel był molestowany. Ale jak to? Kiedy? Przez kogo? Zaczęła się ostra jazda bez trzymanki. Jazda, która doprowadziła do tragedii w sądzie – Nina, matka nie mogąca sobie poradzić z traumą molestowanego dziecka popełniła straszne przestępstwo.


Więcej na moim blogu - TUTAJ.
Zapraszam.

4 komentarze:

  1. Czytałam ją już jakiś czas temu. I nie powiem, ciekawa książka, dająca do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze jej nie czytałam, jednak mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisarstwa Picoult "namacalnie" jeszcze nie znam, ale siostra ma w swoich zbiorach kilka jej książek i od pewnego czasu przymierzam się do pożyczenia jednej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawa książka, bo akurat w tematyce, która mnie baaardzo interesuje ;) pooozdrawiam! =)

    OdpowiedzUsuń